środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 34.






Weź nie pierdol,
bo znasz mnie tylko z zewnątrz.




-Obiecałeś mi coś. – spojrzałam na Nowakowskiego, kiedy tylko drzwi windy się zamknęły.
-Wiem, i postaram się dotrzymać słowa, ale powinniście porozmawiać. – westchnął.
-Rozmawialiśmy. – mruknęłam, ale widząc jego minę zrozumiałam, że chce szczegóły. – Przed jego wyjazdem na zgrupowanie.. Doszliśmy do wniosku, że powinniśmy sobie dać spokój na jakiś czas i wtedy zobaczymy czego tak naprawdę chcemy..
-I co teraz? On jest tu.. – uniósł prawą rękę ku górze, a po kilku sekundach zrobił to samo z lewą. – I Ty jesteś tutaj.
-No właśn..
-Aaaa, rozumiem! – krzyknął tak głośno, jakby odkrył Amerykę czy coś w tym stylu. – To dlatego nie chciałaś tutaj zostać, prawda?
-Niestety rozgryzłeś mnie.. – westchnęłam, a po moich policzku spłynęły słone krople. Piotrek od razu to zauważył.
-Ej, młoda. – otarł opuszkiem kciuka łzy z moich policzek. – Nie płacz, rozumiemy się? – uśmiechnął się i mocno mnie przytulił do siebie.
-Postaram się. – uniosłam nieco kąciki ust ku górze i otarłam kolejne łzy, które zaczęły spływać po moim policzku.
-No ej.. – ujął moją twarz w swoje ogromne dłonie i spojrzał w moje oczy ocierając kciukiem ostałe na policzkach łzy. Nie potrafiłam oderwać wzroku od jego oczu, a co za tym idzie nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Nasze twarze mimowolnie zbliżały się do siebie, ale w porę się opamiętaliśmy. Oderwałam wzrok od jego tęczówek i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. – Jeżeli chcesz to po obiedzie możemy iść na zakupy.
-Możemy. – wysiliłam się jedynie na krótką odpowiedź.
-Kupisz sobie coś, a przy okazji zakupimy najpotrzebniejsze rzeczy na dziś wieczór.
-Mhm.. – westchnęłam i pogrążyliśmy się w ciszy. – Piotrek.. – dodałam po dłuższej chwili, ale akurat drzwi windy się otworzyły i dosłownie wyciągnął mnie z niej nasz kochany libero.
-No to opowiadaj, młoda. – wyszczerzył się niemiłosiernie i chwycił mnie pod ramię.
-Ale co mam opowiadać? – spojrzałam na niego nieco zdezorientowana.
-No jak to co?! – momentalnie po mojej lewej stronie zjawił się nasz ciekawski Łukasz, super. – Jak tam się układa z tym młodym ze Skry, czekaj, jak mu to było.. – podrapał się po brodzie udając, że myśli, ale jakoś nie bardzo mu to wychodziło.
-Ziomek, Ty lepiej nie myśl. – przechodzący obok nas Bartman od razu skomentował jego wygląd i tę minę myśliciela, po czym wybuchnął gromkim śmiechem.
-Maciek! – krzyknął na cały spalski ośrodek. – Wymyśliłem?! Wymyśliłem i chu..
-Ekhem.. – chrząknął Krzysiek wskazując na mnie dyskretnym ruchem głowy. Fajny dyskretny ruch, który każdy widział, łącznie ze mną.
-Dajcie mi spokój! – krzyknęłam. – Traktujecie mnie jak małą dziewczynkę, wszystko chcecie, a tak naprawdę kręcicie się wokół mnie, bo chcecie się wszystkiego dowiedzieć. Miałam spędzić tutaj miłe chwile, a póki co wszystko pieprzycie! – wykrzyczałam niemalże na jednym tchu. – Chcecie wiedzieć jak z Maćkiem?! Nie jestem z nim, a Wam gówno do tego!
-Diana, to nie tak.. – Ignaczak oczywiście starał się załagodzić sytuację.
-Co nie tak?! Gówno wiecie, a najbardziej się wtrącacie! Dajcie mi, kurwa, święty spokój! – krzyknęłam na odchodnym i znów weszłam do windy.
-Zadowoleni jesteście?! – usłyszałam jedynie dość głośne słowa Piotrka, który starał się wejść zaraz za mną do windy, ale na moje szczęście drzwi akurat się zamknęły.
-Popieprzeni gwiazdorzy. – powiedziałam sama do siebie, a kiedy drzwi windy zaczęły się otwierać otarłam mokre policzka i wyszłam, po czym od razu wbiegłam do spalskiego pokoju i położyłam się na łóżku. Wygrzebałam z torby swojego iPoda i włożyłam do uszu słuchawki. Puściłam najgłośniej jak się tylko dało piosenkę i pogrążyłam się we własnych przemyśleniach. W głowie miałam pełno myśli, ale ku mojemu zdziwieniu tym razem nie dotyczyły one Maćka. Wręcz przeciwnie. W głowie siedziała mi ta chora sytuacja sprzed kilkunastu minut, kiedy to byłam bliska pocałunku z Piotrkiem. Przed oczami miałam tę sytuację. W myślach wyglądała ona tak jakby działa się w tej chwili. Miałam różne myśli na ten temat, ale może właśnie o to chodziło w tym moim pobycie tutaj? Może tak miało być? Może miałam spotkać się z Piotrkiem i cos miało nas połączyć, przyciągnąć do siebie jak jakiś magnez? Przecież w tamtej chwili wszystko było możliwe. Każdy scenariusz mógł być tym prawdziwym i tym najbardziej realnym. Z rozmyśleń wyrwał mnie delikatny dotyk czyjejś dłoni. Szybkim ruchem wyjęłam z uszu słuchawki i odwróciłam się nieco przestraszona.
-Pukałem, ale nie odpowiadałaś..
-Przepraszam, nie słyszałam.
-Zdenerwowałaś się..
-Piotrek, do cholery.. – spojrzałam na niego, ale mówiłam spokojnym, jak na siebie, tonem. – A czy Ty byś się nie zdenerwował, gdyby oni specjalnie robili jakieś głupie podchody? – po moich policzkach znów poleciały słone krople. – To wszystko jest głupie z ich strony, po co to wszystko? Nie wrócę do niego, rozumiesz?
-No już dobrze. – usiadł obok mnie, zdejmując wcześniej swoje obuwie, aby nie ubrudzić mojej pościeli. Objął mnie ramieniem, a ja mimowolnie położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Wiecie, do jego ramienia miałam o wiele za wysoko.
-Przepraszam Cię, ale nie mam ochoty dzisiaj na żadną głupią imprezę organizowaną przez Ignaczaka. – westchnęłam i niepewnie spojrzałam na niego, a on tylko uśmiechnął się i objął mnie jeszcze mocniej.
-Wiesz, pierwszy raz widziałem jak nasz Igła nie może wydusić z siebie dosłownie żadnego sensownego słowa. – zaśmiał się pod nosem, a ja poszłam w jego ślady. – No i to mi się podoba!
-Ale co?
-Nie powinnaś się smucić. – pocałował mnie w czoło. – Masz zbyt ładny uśmiech, aby nie pokazywać go.
-Wiesz dobrze, jaka jest moja sytuacja. – westchnęłam. – Ale lepiej opowiadaj co u Ciebie i Oli?
-U mnie? – zerknął na mnie nieco speszony. – Jak widzisz, nie jest źle.
-Piter, co jest?
-Nie, nic. – uśmiechnął się do mnie i pogładził dłonią moje ramie. – Tylko z Olą jakoś się nie dogadujemy i tak jakoś wszyło, że to wszystko się skończyło.
-I mówisz to tak spokojnie?! – pisnęłam wyswobadzając się z jego uścisku.
-A co mam zrobić? – wzruszył ramionami. – To była jej decyzja, a ja ją musiałem zaakceptować.
-Ale tak po prostu? Piotrek, przecież ją kochasz..
-Wiesz, nawet ją rozumiem. Mnie nigdy nie ma. Jak nie Resovia to reprezentacja. Ona potrzebuje kogoś, kto będzie przy niej zawsze kiedy tylko będzie tego potrzebowała.
-Może masz i rację.
-Zawsze mam rację, jakbyś nie wiedziała, no!
-Powiedzmy. – wytknęłam w jego stronę język, ale po chwili mocno się do niego przytuliłam. Czułam się bezpieczna, jak małe dziecko, które przytula się do matki, kiedy ma jakiś problem. Tak, to było zdecydowanie takie uczycie bezpieczeństwa.
-Wpadnę do Ciebie wieczorem, pójdziemy na spacer, ok.?
-Nie podusisz, prawda? – spojrzałam na niego, kiedy stał już przy drzwiach. Kiwnął tylko przecząco głową. – Niech będzie. Wpadnij po mnie o dziewiętnastej.
Nie odpowiedział ni, tylko wyszedł z pokoju i cicho zamknął za sobą drzwi. Podkreślam CICHO, bo u nich to bardzo rzadkie określenie. Każdy tylko trzaska i wali tymi drzwiami, jakby nie umieli ich spokojnie i z kulturą zamknąć, tak to robi nasz najlepszy środkowy. Wyjęłam zeszyt i długopis, po czym znów zaczęłam skrobać w nim bezsensowne zdania.


„Nic nie dzieje się przypadkiem.
Wszystko ma jakieś znaczenie.
Każdy czyn prowadzi do jakiegoś celu.
Każda porażka wzmacnia.
Każda wygrana cieszy”.


Odłożyłam długopis wraz z pamiętnikiem, tak mogę to tak nazwać. O wiele lepiej to brzmi niżeli zeszyt, prawda? Tak? Jedziemy dalej. Wygrzebałam ze swojej torby jakieś odpowiednie ubrania i szybko weszłam do łazienki, aby się przebrać. W mgnieniu oka zamieniłam ubrania, po czym poprawiłam makijaż i włosy splotłam w luźnego warkocza na bok. Wyszłam z łazienki i znów usiadłam na łóżku biorąc w dłonie pamiętnik.


„Nie ma takiej fantazji,
której wola i rozum nie zdołałyby
przekształcić w rzeczywistość
-Szekspir.


Zamknęłam zeszyt i szczelnie go schowałam do swoje torby. Wyjrzałam przez okno, po czym skierowałam swój wzrok na wibrujący telefon, który leżał na półce.
-Halo?
-…
-Tak wszystko jest w porządku. – uśmiechnęłam się sama do siebie.
-…
-Wiesz Daga, cieszę się, że zostałam. Piotrek bardzo mnie tutaj wspiera. Nawet Igle już zdążyłam wygarnąć, więc źle nie jest.
-…
-Za bardzo się wtrącał. Wiesz co, muszę kończyć, bo ktoś się dobija do drzwi.
-…
Ucałuj tam Oliwiera ode mnie! Kocham Cię. Pa.
Rozłączyłam się i podeszłam do drzwi, które jednym ruchem ręki otworzyłam. Oczywiście za drzwiami był nie kto inny jak Piotrek, więc od razu wsunęłam telefon do kieszeni spodni i wyszłam zamykając za sobą drewniane wrota, potocznie zwane drzwiami.
-Przecież miałeś być o dziewiętnastej.
-No miałem, ale tak jakoś nie mogłem usiedzieć na jednym miejscu. – zaśmiał się i przepuścił mnie w drzwiach wyjściowych ośrodka.
-To gdzie idziemy?
-Skoro nie chcesz na imprezę Igły, to zapraszam Cię na kolację. – uśmiechnął się i pociągnął mnie za dłoń. – Nie jadłaś obiadu, więc kolację musisz.
-Piotrek.. – jęknęłam, ale od razu zaprotestował i zgromił mnie swoim spojrzeniem. – Niech będzie. – dodałam po chwili.
Droga do spalskiego centrum minęłam nam bardzo szybko. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Dowiedziałam się jaki był prawdziwy powód jego rozstania z Olą i wyszło na to, że ona kogoś poznała i nie chciała ranić Piotrka okłamując go. W sumie czy naprawdę nie chciała go ranić? Przecież tym zraniła go jeszcze bardziej, ale wolę nie wnikać.
-Wchodzimy? – Nowakowski przerwał nasz cudowny dialog i otworzył drzwi wejściowe do knajpki.
-Dziękuję. – posłałam w jego kierunku uśmiech i weszłam do środka. Przy stoliku odsunął moje krzesełko, a kiego usiadłam przysunął je bliżej stołu, po czym zajął miejsce naprzeciw mnie. Na przyjście kelnerki długo nie czekaliśmy. Zamówiliśmy sobie omlet z bitą śmietaną i polewą czekoladową.
-A Ty nie powinieneś dbać o dietę? – zaśmiałam się, kiedy zauważyłam z jakim smakiem wcina owy posiłek.
-Wiesz, nikt nie musi o tym wiedzieć. – mrugnął okiem, a ja znów zaśmiałam się, ale tym razem zasłoniłam usta dłonią. – Zabawne. – wytknął w moją stronę język. Dopiero wtedy się uspokoiłam i znów zajęłam się pochłanianiem omletu. – Jesteś brudna.
-Gdzie?
-Tutaj. – wskazał palcem owe miejsce, a ja starałam się je otrzeć. – Nie, nie tutaj. Tutaj. – ponownie wskazał ubrudzone miejsce. – Czekaj, ofermo.
-Zabawne. – mruknęłam i starałam się wytrzeć kącik ust. Jak na złość w tym samym momencie Piotrek chciał to zrobić i nasze dłonie zetknęły się ze sobą.
-Przepraszam.
-Nie, to ja przepraszam.
-Diana, nie masz za co..
-Mam.. – położyłam niepewnie dłoń na jego policzku, a on delikatnie się uśmiechnął i zaczął zbliżać swoją twarz ku mojej.




____________________________________________________
No i mamy następny. ;). Mam nadzieję, że przypadnie do gustu. ;)



6 komentarzy:

  1. Ja zabraniam Ci tak kończyć ten rozdział! ;D Czyżby między Dianą i Piiotrkiem rodziło się uczucie? Czekam na następny i zapraszam do siebie:
    http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. uuuu taki rozwój sytuacji mi się podoba! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja popieram dziewczynę wyżej, też mi się podoba taki rozwój akcji.Już się nie mogę doczekać następnego.! Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Diana i Piotrek? Ej nie, mimo iż wiesz iż darzę ogromną sympatią Pit i w ogóle, ale no ona ma być z MAĆKIEM :D rozwój sytuacji dobry, nawet baaaaaaardzo :D Tylko nie powiedziałam prawdy Pitowi o Maćku... I mam nadzieję ,że Maciek powalczy o Dianę no! :D


    :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Diana i Piotrek? Hmm, ciekawe połączenie. Piotrek jak na razie chyba jest dla niej jedynym oparciem, czuły, uroczy no i troskliwy, no czyż nie jest to idealny kandydat na chłopaka? Oczywiście, że jest! :)
    Obawiam się tylko reakcji Maćka, no i całej drużyny na taki rozwój sytuacji, generalnie wszyscy są święcie przekonani, że Diana jest z Maćkiem, więc związek Diany z Piotrkiem byłby dla nich sporym zaskoczeniem, ale jeśli Diana miałby być z Pitem szczęśliwa, to czemu miałaby przejmować się opinią innych? :) Nie powinna się nią przejmować! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń