czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 23.





Jedyny sposób, by ocalić marzenia
to być dla siebie dobrym.




Aśka kiwnęła tylko twierdząco głową, a ja porozumiewawczo spojrzałam na Maćka. Po wymianie spojrzeń zaśmialiśmy się, A Aśka marszcząc czoło uważnie nam się przyglądała. Nie musiała zadawać pytań, ponieważ wiedziałam o co jej chodzi.
-To jest siatkarz. – westchnęłam, ale jej twarz nie zmieniła wyrazu. Głęboko westchnęłam i spojrzałam na Muzaja. – Maciek..
-To jest siatkarz, gra w Bełchatowskiej Skrze. – spojrzał na mnie, a potem odwrócił się do kolegi z drużyny. No w sumie to nie wiem czy teraz mogę nazwać ich kolegami, bo trochę to wszystko się skomplikowało. – Jest atakującym i jest z Serbii.
-Wiesz dzięki, ale historii jego życia nie potrzebuję. – mruknęła wywracając oczami.
-No a co Ty byś jeszcze chciała wiedzieć? – westchnęłam.
-No może imię? – spojrzała na mnie z miną typu „Jesteś głupia czy tylko udajesz?!”.
Zdążyłam tylko otworzyć usta, ale oczywiście nie udało mi się wydobyć żadnego dźwięku. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że owy atakujący podszedł do naszego stolika.
-Cześć Oli. – przybił piątkę z młodym Winiarskim, po czym spojrzał na mnie. – Cześć Diana.
-Cześć. – mruknęłam niemalże niesłyszalnie.
-Maciek. – spojrzał na Muzaja, po czym wystawił rękę w jego stronę.
-Cześć. – uścisnął jego dłoń.
-My się chyba nie znamy. – zwrócił się w stronę Joanny i ukazał rządek swoich białych zębów. Zachował się dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy spotkał mnie z Miśkiem!
-No chyba nie. – wydusiła z siebie Asica.
-Aleksandar Atanasijević. – wyciągnął dłoń w jej stronę.
-Joanna Creven. – niepewnie uścisnęła jego dłoń i delikatnie się uśmiechnęła.
-Piękne imię dla pięknej kobiety. – ponownie ukazał rządek swoich zębów.
-Może usiądziesz z nami? – ponownie posłała w jego kierunku uśmiech.
-Nie wie.. – oczywiście Aśka nie byłaby sobą, gdyby nie przerwała mu w pół słowa.
-Nie macie nic przeciwko, prawda? – spojrzała raz po raz to na mnie, to na Maćka.
-Nie. – odparłam wysilając się na delikatny uśmiech. Ale co miałam powiedzieć?! „Sorry, ale nie mamy z nim za dobrych kontaktów.”?. Nie mogłabym jej tego zrobić. Komu jak komu, ale nie jej. Przeniosłam wzrok na Aleksa. – Siadaj.
Starałam się być miła i grzeczna tak jak to przystało w miejscach publicznych. Maciek zachowywał się tak samo. Przecież żadne z nas nie chciało robić jakieś afery czy zamieszania. Prowadziliśmy w miarę normalną rozmowę, aby chociaż stworzyć pozory dobrych i lubiących się wzajemnie znajomych. Cieszyłam się z tego, że nie poruszał zbędnych rozmów na temat tego, co kiedyś było między nami, bądź tego mojego mieszkania u niego, kiedy pokłóciłam się z Michałem.
-Dobra, ja muszę odprowadzić Oliego do domu. – spojrzałam na młodego Winiara, a później na Maćka.
-Tak szybko? – Aśka spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
-Obiecałam Dadze. – westchnęłam.
-No to niech będzie. – wszyscy podnieśliśmy się.
Oczywiście nie obyło się bez monotonii pożegnań. Z Maćkiem i Oliwieram przybił oczywiście piątkę, a co ze mną? Ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie w policzek, po czym to samo uczynił zbliżając się do Aśki. Poszedł w swoją stronę, a my ruszyliśmy w swoją. Po wyjściu z galerii postanowiliśmy wsiąść do autobusu. Było już dośćźno. Trochę się zasiedzieliśmy, ale cóż. Pod domem Winiarskich byliśmy około godziny dziewiętnastej. Weszłam z nim do środka zostawiając Maćka i Aśkę na podwórku. Wbiegłam z młodym do salonu, nawet się nie rozbierając.
-O już się martwiliśmy o was. – oczywiście nie obyło się bez zmartwień Dagmary, bo przecież ja jestem małym dzieckiem i nie potrafię się nim zająć.
-Ja uciekam, czekają na mnie. – zaśmiałam się i pocałowałam ją w policzek, po czym pożegnałam się z blondynkiem.
Nie słyszałam nawet tego, co mówiła do mnie kiedy wychodziłam, trzasnęłam drzwiami i wybiegłam na podwórko. Razem z przyjaciółką i Maćkiem ruszyliśmy w drogę powrotną. Najpierw odprowadziliśmy Aśkę, a później już sami we dwójkę wracaliśmy do nas. Ale nie pomyślcie sobie, że miałam zamiar spać u niego. Co to, to nie! Do nas, w sensie, że na nasze osiedle i do naszego bloku. Ale przecież nie będę się tłumaczyć, nie, nie, nie! Tłumaczą się winni, ale przecież ja takową osobą nie jestem, prawda?
-Dziękuję za miły dzień. – uśmiechnęłam się w kierunku młodego atakującego, a ten odwzajemnił mój gest.
-To ja dziękuję. – ponownie się uśmiechnął i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
-Widzimy się jutro? – spojrzałam w jego oczy.
-Innej opcji nie widzę. – zaśmiał się i ułożył dłonie na mojej talii.
-Dobranoc. – szepnęłam przytulając się do niego.
-Dobranoc. – delikatnie musnął moje wargi swoimi.
Wszedł do swojego mieszkania, w sensie że do mieszkania swoich rodziców. A ja wyszłam piętro wyżej i zaszyłam się u siebie. Kolacje odpuściłam. Od razu weszłam pod prysznic i ubrałam się w pidżamę.



No to może Aleks?

Kiedy tylko wyszedłem z galerii od razu udałem się do mieszkania, które dzieliłem z Kostkiem. Cóż, wszędzie razem, ale bynajmniej wiedziałem, że mogę polegać na tym dużym dziecku i w sumie się dopełnialiśmy, o ile mogę tak powiedzieć. Całą drogę miałam przed oczami uśmiech tej dziewczyny. Ten cudowny uśmiech i te jej dołeczki w policzkach. Wyglądała wtedy tak cudownie. Byłem w stu procentach pewny, że to ona na mnie wpadła dzień wcześniej. Wiedziałem to i czułem to w kościach, czy jak to się tam mówi. Jedynie co do mnie nie docierało to fakt, że jest to przyjaciółka Diany, a jeżeli nie przyjaciółka to osoba, która jest dla niej ważna, nawet bardzo ważna. Wszedłem do mieszkania, zdjąłem kurtkę i rozwaliłem się na kanapie.
-Ej, no bez jaj! – krzyknął Konstantin.
-Weź zamknij japę. – mruknąłem. Wiem, zrobiłem trochę chamsko, ale tak jakoś wyszło.
-Co Ci jest, do cholery? – stanął przede mną i zasłonił mi program, który leciał w tv jak wszedłem do mieszkania.
-Odsłoń, kurwa! – warknąłem w jego stronę.
-Wyluzuj, Aleks. – usiadł na fotelu. – Co jest?
-Sorry. – przeniosłem wzrok z telewizji, a tak naprawdę z jakiegoś odległego punktu, na niego. – Pamiętasz jak opowiadałem Ci o tej dziewczynie co na mnie wpadła?
-No i?
-I gówno! – warknąłem. – Znów ją dzisiaj widziałem, jest taka, taka piękna. – spojrzałem przed siebie i oparłem się łokciami o kolana. – Ale kurwa, najgorszy jest fakt, że..
-Że co? Że co?! – z czego on się tak cieszył? Co za kretyn, ale przecież nie powiem mu tego.
-To jest przyjaciółka Diany.
-Hahaha, to żeś trafił, stary! – zaczął się śmiać. Miałem ochotę wstać i mu przypieprzyć w tą jego śmiejącą się gębę.
-Zabawne, wiesz? – mruknąłem i podniosłem się.
-Ale poczeka. – podniósł się i zaczął iść za mną jak cień.
-Pod prysznic też za mną wejdziesz? – odwróciłem się w jego stronę i skrzywiłem się. – Czego chcesz?
-Bo ja czegoś nie rozumiem. – westchnął i uderzył rękoma o swoje nogi. – Przecież kochasz Dianę, chyba że przez ostatnie dwa dni coś się zmieniło.
-Jesteś tak głupi, czy tylko udajesz? – wysiliłem się na uśmiech i uderzyłem go w czoło.
-Udaję. – zaśmiał się niczym jakiś denny żartowniś i machnął ręką.
-Mhm, nie wydaje mi się. – westchnąłem. – Posłuchaj.
-Zamieniam się w słuch. – stał bez ruchu wpatrując się we mnie.
-Jeżeli jest to przyjaciółka Diany. – uniosłem lewą rękę delikatnie ku górze. – To mogę ją wykorzystać. – uśmiechnąłem się i uniosłem drugą rękę. – Diana i Aśka to przyjaciółki. Będąc z Aśką zrobię jej na złość, bo zapewne będę się często z nią widywał w towarzystwie Aśki.
-A co jeżeli ona się tym nie przejmie i nadal będzie miała Cię gdzieś? – uniósł swoje ręce jak do modlitwy.
-Wal się. – krzyknąłem i ruszyłem w swoją drogę.


No to wróćmy do Diany.

Stwierdziłam, że jeszcze nie położę się spać, lecz skusze się na delikatną kolację. Weszłam do kuchni, a tam do miski wsypałam płatki, na które wylałam jogurt truskawkowy. Zabierając miskę i łyżkę weszłam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie i zanim zaczęłam jeść wzięłam do ręki pilota. Pstrykałam z kanału na kanał, aż na jednym zaciekawiła mnie premiera telewizyjna filmu „Projekt X”. Mimo iż widziałam to kilka razy stwierdziłam, że obejrzę to, bo zapewne nic innego ciekawego nie będzie. Odłożyłam pilota na stolik, a zamiast niego w ręce wzięłam miskę z płatkami. Oglądając każdy fragment wkładałam raz po raz pełną łyżkę płatków do ust. Mimo iż większą część filmu znałam to nadal w niektórych fragmentów śmiałam się. No ale wiecie, to nie moja wina, że ten film wydawał mi się tak bardzo zabawny, no nie? Po zjedzeniu położyłam miskę na szklany stolik i okryłam się kocem. Wpatrywałam się w ekran telewizora. Jednak z każdą chwilą obraz bardziej mi się zamazywał. Ale nie dlatego, że ślepota dała o sobie znaki, czy brak okularów, czy też nawet wypadnięte soczewki. Nie ze mną takie numery. Po prostu, najzwyczajniej w świecie chciało mi się spać. Podniosłam się i zabrałam brudną miskę, którą w kuchni wrzuciłam tylko do zlewu. Wróciłam do salonu, gdzie wyłączyłam kwadratowe pudło i zagasiłam światło. Ale oczywiście nie pozwolą mi spać. Niechętnie ruszyłam w kierunku drzwi, kiedy tylko usłyszałam odgłos dzwonka roznoszący się po całym mieszkaniu. Otworzyłam je i spojrzałam na osobnika, który zakłócił mi mój spokój.


________________________________________________
No to pojawił się kolejny rozdział. ;>. Wiem, ostatnio trochę zaniedbuję pisanie tutaj, ale to praktyki, to wypadnie coś niespodziewanego. Kiedy skończę się edukować w US postaram się regularniej tutaj dodawać. ;)
Pozdrawiam! ;-*