Słuchaj zawsze tego, co podpowie serce.
Nie daj sobą manipulować nigdy więcej.
-No ale..
-Nie ma żadnego „ale”. –
ostatni wyraz ujął
w tak zwane króliczki. – Daga, możesz sobie spokojnie jechać, my się młodą tutaj zajmiemy.
-Michał.. –
spojrzałam na Winiarskiego, ale ten tylko się wyszczerzył, podszedł bliżej Dagmary i pożegnał się z nim jak i z
Olim. – Super. – mruknęłam
pod nosem biorąc
od Michała swoją
torbę,
którą
miałam zabrać
do rodziny Dagmary.
-Chodź Dianik, my Ci
tutaj wszystko pokażemy.
– Krzysiek złapał mnie pod ramię.
-No otóż to, nawet oddam
Ci swoje łóżko!
– z drugiej strony wtórował mu Łukasz. No po prostu super się zapowiadało. Tak świetnie, że nie wiedziałam
czy mam się
śmiać czy płakać, eh..
-Z Tymi
pokojami i łóżkami
sobie darujcie. – do rozmowy dołączył Michał. – Załatwimy jej jedynkę.
-A co, myślisz, że recepcjonistka
poleci na Twoje oczy? – Igła wybuchnął śmiechem, a do niego dołączyła reszta.
-Wiem, że ten błękit robi swoje,
ale liczyłem na to, że
poleci na twoją
sławę.
-Boże, ja już teraz mam Was
wszystkich dość!
– krzyknęłam
i nie zwracając
uwagi na ich głupie protesty udałam się w stronę spalskiego lasu.
-Diana! –
chór krzyków docierał do mnie, ale z każdą chwilą był coraz
cichszy.
Sama
dokładnie nie wiedziała gdzie i po co idę, ale byłam pewna, że potrzebuję ciszy. Domyślałam się po co oni tak
chcieli mnie w tej Spale. Przecież Maciek dostał powołanie od trenera
Anastasiego. Jednak starałam się
jak najdalej odsuwać
od siebie tę
głupią
myśl,
po prostu starałam się
wymazać
to ze swojej głowy. Usiadłam na jakimś pniu drzewa, który znajdował się w głębi lasu, i wyjęłam z torby zeszyt
wraz z długopisem. Otworzyłam go i zaczęłam pisać słowa, które
wpadły mi na poczekaniu do głowy.
„Życie na tym
świecie
jest cholernie trudne.
Życie na tym
świecie
przynosi smutki.
Życie na tym
świecie
przynosi chwile radości.
Życie na tym
świecie
może
skończyć się w jednej
chwili.
Życie na tym
świecie..
Właśnie,
jakie ono jest?”.
-Diana,
tutaj jesteś!
– z rozmyśleń i pisania wyrwał
mnie głos dobiegający
zza moich pleców.
-Piter,
proszę
Cię,
odpuść
sobie. – westchnęłam
chowając
zeszyt do torby.
-Co jest? –
usiadł obok mnie.
-Nic nie
jest. – podniosłam się
i stanęłam
przed nim. – Chodźmy,
bo te baby będą panikować.
-Ej, ej. –
chwycił moją
dłoń.
– Nie odpuszczę
dopóki mi nie powiesz co się
dzieje.
-Porozmawiamy
kiedy indziej, ok.? – wykrzywiłam wargi w delikatny uśmiech.
-Obiecujesz?
– uśmiechnął się, a ja
odpowiedziałam na jego pytanie skinieniem głowy.
-Mógłbyś się ruszyć! – krzyknęłam poprzez śmiech, kiedy nie
mogłam pociągnąć go za rękę tak, żeby podniósł się.
-Czy Ty
sugerujesz, że
jestem ciężki?!
– odchylił głowę
w tył i zmrużył
oczy.
-Nie gdzie
tam, tylko dużo
ważysz.
– zaśmiałam
się
i ruszyłam przed siebie jak oparzona.
-Nie wiesz
z kim zadarłaś!
– dotarł do mnie jego krzyk, a nim się obejrzałam byłam przerzucona przez
jego ramię
jak worek ziemniaków.
-Piotruś, ale puść mnie. – westchnęłam.
-Nie ma
mowy, bo znowu mnie obrazisz i będziesz uciekać. – wbił swój
palec między
moje żebra.
-Piotruś, Piotrusiu, Pituś.. – zaczęłam wyliczać zdrobnienia jego
imienia, ale nijak mi to pomogło.
-Nie ma
mowy.
-Ale wiesz,
lepiej się
czuję
jak mam grunt pod nogami.. – westchnęłam, a on tylko się zaśmiał.
-Puszczę Cię, jak będę wiedział, że nie uciekniesz,
o!
-No obiecuję. – jęknęłam, a on postawił
mnie na ziemi.
-Jesteś pewna? –
wykrzywił usta w dzióbek i zmrużył
oczy uważnie
mi się
przyglądając.
-Chodźmy Piotruś, chodźmy. – posłałam w
jego stronę
ciepły uśmiech
i chwytając
jego dłoń
pociągnęłam go za sobą.
-A jak tam
z tym młodym ze Skry? – zerknął
na mnie, a ja wzruszyłam tylko ramionami. – Coś się stało, prawda?
-Jejku, nie
jesteśmy
już
razem. – niemalże
krzyknęłam.
-Przepr..
-Nie masz
za co przepraszać.
– wysiliłam się
na delikatny uśmiech.
– Nie wiedziałeś,
miałeś
prawo zapytać,
nie zabiję
Cię
za to.
-Uff, to
całe szczęście,
ulżyło
mi! – zaśmiał
się,
a ja poszłam w jego ślady.
– W sumie Igła pewnie zrobi dzisiaj jakąś imprezkę i w ogóle.
-Nie dziękuję, nie skorzystam.
-Jak to
nie?! – zrobił wielkie oczy. – No mi chyba nie odmówisz, co?
-A co,
zapraszasz mnie jako osobę
towarzyszącą? – zaśmiałam się poruszając brwiami.
-A jeżeli powiem, że tak to się zgodzisz?
-A jeżeli powiem, że tak to sprawisz,
aby ten czas tutaj był dla mnie miły i niezapomniany?
-Kochana,
tych dni tutaj nigdy nie zapomnisz!
-No mam
nadz.. – moją
wypowiedź
przerwał dźwięk jego telefonu. –
Odbierz.
-Halo?
-…
-No spoko,
nie ma sprawy. A który to?
-…
-Dobra.
Imprezka dziś
wieczorem?
-…
-No a jak!
Do zobaczenia. – rozłączył
się
i wsunął
telefon do kieszeni swoich jeansów. – Załatwili Ci pokój, w sumie nie oni,
tylko trener.
-Nie
musieli się
fatygować.
– westchnęłam.
-Ale
pocieszenie Take, że
naprzeciw jest mój pokój i Kosy. – klasnął w dłonie, a ja jedynie uśmiechnęłam się.
-Chociaż tyle dobrze.
-Wiesz,
jakby co w nocy możesz
wpaść
do nas, źli
nie będziemy.
– poruszał brwiami, a ja uderzyłam go w ramię. – No dobra, żartowałem.
-Masz
farta. – pogroziłam mu palcem. – Chociaż Ty się mnie boisz.
-Masz strój
na wieczór?
-A nie
podoba Ci się
to co mam na sobie? – uniosłam brwi ku górze.
-Możemy iść na jakieś małe zakupy, za
lasem jest pełno sklepów. – wzruszył beznamiętnie ramionami.
-Aaa, to
tylko tak wygląda
pięknie,
co? – zaśmiałam
się.
– Ja myślałam,
że
tutaj tylko lasy i nic więcej..
-No
widzisz, każdy
tak myśli.
– pociągnął mnie za dłoń. – Ale pozory
czasem mylą.
-I to jak.
– uśmiechnęłam się.
-Chodźmy.
Znów
ruszyliśmy
w stronę
ośrodka
w Spale. Piter jak ten godny towarzysz szedł tuż obok mnie, i co mnie bardziej
zdziwiło, z każdą chwilą przyglądał mi się uważniej. Odkąd pamiętałam miałam z nim
dobre kontakty, ale to tylko dzięki Michałowi. W sumie wszystko było
dzięki
Michałowi. Ale cieszyłam się,
bo przecież
tak wspaniałych i zarazem denerwujących ludzi nie każdy może znać, a ja miałam to
szczęście.
-Schody czy
winda?
-Oczywiście, że winda! – zaśmiałam się, i przyglądałam się jak Piotrek
wciska przycisk windy. Po kilkunastu sekundach weszliśmy do środka i opuściliśmy ją na piątym piętrze. – Poważnie? – zrobiłam wielkie
oczy widząc
jak zgraja dryblasów szwęda
się
po korytarzu.
-No co, to
nasz teren. – wzrusz ramionami i zaśmiał się.
-Zawsze to
piętro?
– na moje pytanie kiwnął
tylko głową.
-Chodź, pokażę Ci Twoje lokum. –
pociągnął mnie za dłoń i wyciągając z kieszeni
spodni wcześniej
zabrany kluczyk z recepcji otworzył drzwi do pokoju 582. – Nie licz na
luksusy..
-Ale
Piotrek..
-Ej, ej! –
krzyknął
niemalże
na cały ośrodek.
-Co się stało?! –
momentalnie obok nas pojawił się
plotkarz Krzysiu.
-Ona ma
takie wygody?! – zrobił wielkie oczy niczym monety pięciozłotowe. –
Przenoszę
się
do Ciebie, śpimy
razem, nie ma to tamto.
-Chyba śnisz, Piotrusiu. –
poklepałam go po policzku i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju. Czy
Wam też
tak dziwnie brzmi ten wyraz „swojego”? Mnie to jakoś nie przekonuje,
ale nie cóż,
bywa i tak, proste i tyle w tym temacie.
-Wpadnę po Ciebie gdzieś koło piętnastej, pójdziemy
na zakupy. – dodał zza uchylonych drzwi, a ja tylko krzyknęła krótkie „spoko”,
po czym Nowakowski zamknął
drzwi, a ja udałam się
w stronę
łóżka.
Usiadłam i znów wyjęłam
zeszyt, w którym zaczęła
zapisywać
pojedyncze, nie mające
sensu zdania.
„Bądź silna, bo
tak być
powinno.
Bądź silna, bo
siła daje wiarę.
Wierz w szczęście,
a nadejdzie.
Wierz, bo wiara odejdzie
ostatnia”.
Znów od
mojego pisanie wyrwało mnie pukanie do drzwi. Krzyknęłam krótkie „proszę’, a do mojego
pokoju wparował Nowakowski.
-Czego
zapomniałeś?
-Zmiana
planów, chodźmy
teraz, bo i tak musimy zapas zrobić na wieczór. – westchnął uderzając dłońmi o uda.
-Muszę?
-Nie masz
wyjścia.
– założył
ręce
na klatce piersiowej i czekał, aż się zbiorę. Więc co innego mogłam
zrobić?!
No właśnie,
nic.
-Niech będzie. – zamknęłam zeszyt i
schowałam go do szuflady szafki nocnej, po czym zabrałam torbę i razem z
Piotrkiem wyszłam z pokoju.
-Diana? Co
tutaj robisz?
-Idę. – jęknęłam wymijając go. – Chodźmy Piotrek.
-Już idę, idę. – podbiegł do
mnie.
-Poczekaj,
porozmawiajmy!
_________________________________________________________
Jest kolejny rozdział. ;)
Co do tego, co pisałam na swoim drugim blogu.. Jestem wniebowzięta zwycięstwem Resovii! Trzymałam za nich kciuki i bardzo się cieszę, że wygrali! Mistrz został w Rzeszowie i oby tak było jak najdłużej. Przy szczęściu był też smutek, bo nie cieszę się z tego, że Zbychu odchodzi, ale jakoś to przetrwam. Teraz czas na reprezentacje, o! ;D
MISTRZ, MISTRZ RESOVIA!
Zapraszam TUTAJ. Pojawiła się dwójka, mam nadzieję, że przypadnie do gustu. ;)
Pozdrawiam, inaccessiblegirl
Ooo, jaki słodki Pit! :) Takiego go właśnie lubię, dobrze, że się tak opiekuje Dianą, prawie jak brat, chociaż de facto jest nim Michał, ale Piter to Piter :D
OdpowiedzUsuńMoże powinna mu powiedzieć o tej całej sytuacji z Maćkiem, sama jestem ciekawa co by jej powiedział.
No i w ogóle to dobrze, że się zgodziła na pobyt w Spale, a właściwie, że oni ją przekonali, będzie mogła pogodzić się z Maćkiem! :) Pozdrawiam!
MISTRZ, MISTRZ, SOVIA MISTRZ! :D Kurdę niech Zbych zostanie :<<
OdpowiedzUsuńco do rozdziału :D
taki uroczy i słodki Pit nic tylko no ! :D ich relacje określiłabym jak brat z siostrą, takie fajne ogółem. O dziwo zogdziła się na pobyt w Spale, a w Spale jest Maciek i jestem niemalże pewna, że na końcu jego postać zaczepia Dianę prosząc o rozmowę, choć znając Ciebie moze być ktoś inny :D Może wreszcie pogadają jak dorośli ludzie? :D
:*