Wszystko jest
piękne,
wystarczy tylko
umieć dobrze spojrzeć.
Przekręciłam głowę w stronę okna i
momentalnie otarłam zalegające
na policzkach łzy. Kiedy spojrzałam w kierunku drzwi Dagi już nie było, a zza
uchylonego drewna wystawała rozkwitnięta czerwona róża. Głośno westchnęłam i usiadłam na
krańcu
łóżka
spuszczając
nogi na podłogę.
-Po co
przyszedłeś?
– spojrzałam na wychylającą się twarz Muzaja.
-Porozmawiać? – wszedł do środka i niepewnie
zbliżył
się
do łóżka.
-Maciek,
prosiłam Cię,
abyś
dał mi spokój.. – spojrzałam na podłogę, a w sumie to na swoje skarpetki,
które akurat w tamtym momencie wydawały się o wiele ciekawsze niż szczera rozmowa z
Maćkiem.
-Diana,
proszę
Cię,
spójrz na mnie. – kucnął
przede mną
kładąc
swoje dłonie na moich kolanach.
-Po co? –
uniosłam głowę
delikatnie w górę,
aby spotkać
się
z jego wzrokiem. – Po to, abyś
miał tą
chorą
satysfakcję,
że
płaczę
przez Ciebie? Nie, dzięki,
obejdzie się
bez.
-Diana..
-Odpuść sobie, dobra?! –
niemalże
krzyknęłam.
Ale Wy zapewne zachowałybyście
się
podobnie, gdyby ktoś
nie słuchał Waszych próśb
czy czegoś
w tym stylu, prawda?
-Ale..
-Maciek, do
cholery jasnej! – tym razem nie wytrzymałam i krzyknęłam podnosząc się odpychając tym samym Maćka. – Czy Ty naprawdę nic nie
rozumiesz? Nie dociera to wszystko do Ciebie? – po moich policzkach spływał
strumyk wyznaczający
swój szlak, który utworzył się
z łez. – Gdyby mi na Tobie nie zależało, nie płakałabym po tym co
zaszło między
Tobą,
a tą
suką
z którą
Cię
widziałam, rozumiesz to do jasnej cholery?!
-Uspokój się i nie krzycz. –
chwycił moje dłonie i przyciągnął za nie ku sobie.
– Skoro zależy
Ci na mnie to dlaczego nie chcesz dać nam szansy?
-Jakim nam
Maciek, jakim nam?! – krzyknęłam
wyswobadzając
swoje dłonie z jego uścisku.
– Nas już
nie ma i nie będzie!
-Diana, ale
ja Ciebie kocham.
-Nawet jeżeli ja czuję do Ciebie to
samo, nie potrafię
wrócić
do tego co było. – pogładziłam dłonią jego policzek i spojrzałam mu w
oczy. – Nie potrafię
Ci ponownie zaufać
po tym co się
wydarzyło, nie potrafię
Maciek.
-Daj mi
szansę,
tę
ostatnią
szansę,
proszę
Cię.
– oparł swoje czoło o moje i ułożył dłoń na moim policzku.
– Daj mi tę
cholerną
szansę,
a obiecuję,
że
Cię
nie zawiodę.
-Proszę Cię, nie obiecuj
czegoś,
czego nie jesteś
w stanie spełnić.
-Ale
dlaczego twierdzisz, że
nie jestem w stanie dotrzymać
tej obietnicy? – ujął
moją
twarz w swoje dłonie i spojrzał w moje oczy.
-Bo takich
obietnic nie da się
spełnić,
Maciek. – odsunęłam
się
od niego na bezpieczną,
może
nie bezpieczną,
ale na taką
odległość,
która wydawała mi się
odpowiednia. – Powinieneś
już
iść.
-Nie pójdę, dopóki nie
powiesz mi, że
dasz mi szansę.
– uklęknął przede mną i objął swoimi ramionami
moje nogi, po czym schował w nich twarz.
-Podnieś się, Maciek.
-A dasz mi
szansę?
– uniósł głowę
ku górze i wpatrywał się
we mnie.
-Wrócimy do
tej rozmowy jak wrócisz. – westchnęłam, a on podniósł się. No bo co miałam
mu powiedzieć?
Wolałam to, niżeli
skłamać,
że
dam mu szansę,
choć
sama nie wiedziałam czego tak naprawdę chcę. Serce mówiło mi jedno, ale
rozum mówił zupełnie co innego. – Teraz jedź i pokaż im tam wszystkim
jak grają
zawodnicy Skry. – wysiliłam się
na uśmiech.
– Taka rozłąka
powinna nam dobrze zrobić,
a później
się
zobaczy jak to dalej będzie.
-Niech będzie. Wrócimy do
tej rozmowy jak wrócę,
ale wtedy Ci nie odpuszczę.
-Powodzenia.
– znów wysiliłam się
na uśmiech,
a po chwili zastanowienia musnęłam
kącik
jego ust.
-Do
zobaczenia. – odwzajemnił moje muśnięcie i skierował się w stronę wyjścia. Znów miałam tę nieopisaną ochotę, aby pójść za nim, chwycić jego dłoń, poczuć ciepło jego warg
na swoich i czuć
się
znów szczęśliwą, ale wiedziałam, że lepiej będzie jeżeli nie zrobię tego. Przecież taka rozłąka dobrze nam
zrobi, a ja będę miała czas, aby to
wszystko przemyśleć, prawda? Tak, też tak myślę, o! Po rozmowie z
Maćkiem
nie miałam ochoty już
na nic. Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki jak na siebie prysznic i
ubrałam się
we wcześniej
zabraną
z pokoju pidżamę. Wychodząc z łazienki
podeszłam do biurka i wyjęłam
z szuflady zeszyt wraz z długopisem i usiadłam na łóżku otwierając go na pustej
kartce.
„Walczyć o
marzenia?
Zostawić je ot tak?
Może walka
daje szczęście,
ale czasem trzeba odpuścić”.
Zamknęłam zeszyt i położyłam się do łóżka oddając się w objęcia Morfeusza.
***
-Diana,
dlaczego Ty jeszcze śpisz?
– dotarł do mnie krzyk Michała. No tak, bo przecież lepszej pobudki
nie można
było sobie wyobrazić.
– Przecież
odwozicie mnie do Spały i jedziecie do brata Dagi.
-Mhm.. –
mruknęłam
obracając
się
na drugi bok.
-Diana!
-No już wstaję, wstaję. – jęknęłam i podniosłam
się
przeciągając zaspane mięśnie.
-Dagmara
spakowała Ci rzeczy do jakiejś
torby. – wszedł do pokoju i spojrzał na mnie. – Ale idź weź prysznic, bo wyglądasz strasznie. –
zaśmiał
się,
a ja wymierzyłam w niego poduszką, którą złapał w dłonie i
odrzucił ją
do mnie. Podniosłam się
i weszłam do łazienki. Tam wzięłam
szybki, zimny prysznic, wiecie, aby się przebudzić, taki ponoć najlepszy, więc sprawdzić to trzeba.
Puszysty ręcznik
zamieniłam w ekspresowym tempie na ubranie, po czym zeszłam na dół, gdzie w
kuchni „ukradłam” Dadze jedną
ze zrobionych kanapek i przeszłam do salonu, gdzie spokojnie ją skonsumowałam.
Około jedenastej wyszliśmy
z mieszkania i wsiedliśmy
do samochodu. Oczywiście
ja musiałam usiąść
na tył, bo przecież
olbrzym Winiar musiał siedzieć
z przodu, a ja to małe dziecko, zupełnie jak Oli. Nie przejmując się ich cudownymi
opowieściami
o tym jacy to oni byli, kiedy się poznali i w ogóle bla, bla, bla
włożyłam
słuchawki od swojego iPod’a do uszu i oddałam się w pełni dźwiękom muzyki. Nim się zorientowałam byliśmy na miejscu,
gdzie już
roiło się
od naszych cudownych siatkarzy.
-O patrzcie
kto przyjechał! – no tak, nie dało się poznać tego jedynego w
swoim rodzaju głosu.
-Winiar
przywiózł sobie żonkę i syna, aby mieć luzy u trenera! –
no tak, nie ma to jak nasi cudowni reprezentanci.
-Michał.. –
jęknęłam, ale oczywiście któryś z naszych Panow musiał
wejść
mi w słowo, zdanie czy jak to tam być powinno. Nie ma znaczenia, prawda?
Też
tak myślę, więc przejdźmy dalej.
-Diana,
dziecko Ty moje, jak ja Cię
dawno nie wiedziałem! – Nie ma to jak Krzysiu i jego przytulanie.
-Udusisz
mnie. – zaśmiałam
się
łapiąc
powietrze.
-To mówisz,
że
zostajesz z nami tutaj aż
do wyjazdu na pierwszy bój? – objął mnie swoim olbrzymim ramieniem.
No powiedzmy, że
dużym,
tak zdecydowanie lepiej to brzmi.
-Igle
przyzwoitka potrzebna! – Misiek K. również musiał się dołączyć do dyskusji, ale
Ignaczak zgromił go swoim wzrokiem.
-Przykro mi
Krzysiu, nie tym razem. – poklepałam go po policzku, zrzuciłam jego ramię ze swoich i
otrzepałam niewidoczny kurz.
-Diana!
-Pituś! – no co,
zapiszczałam tak jak to zrobił Piotrek! Nie żebym sugerowała coś dziwnego, ale
nawet dziewczyny tak nie piszczą,
jednak cichutko, ja nic nie mówiłam.
-Jak ja się stęskniłem! – porwał
mnie w swoje ramiona, ale zdecydowanie bezpieczniej się czułam mając grunt pod
nogami.
-Piotruś, ale puść mnie. – wyszczerzyłam
się
niemiłosiernie w stronę
środkowego,
a ten momentalnie postawił mnie na ziemi. – Dziękuję.
-Diana, jedziemy.
– nie ma to jak przerwanie takich cudownych chwil przez Dagmarę!
-No nie rób
nam tego! – Nowakowski nie zaprzestałam swojego cudownego gadania, ale teraz
przeobraziło się
ono w jęki.
I gdzie on tu jest CICHY?! Tak, ja też tego nie wiem. – Mamy tyle rzeczy
do obgadania.
-Przykro
mi, nie mam pozwolenia. – wytknęłam
swój jakże
piękny
język
w stronę
środkowego.
-Ja Ci
tutaj je za chwilę
załatwię.
– Ignaczak wziął
na stronę
Winiarskiego i starał się
mu coś
dogłębnie
wytłumaczyć.
-I jak,
Igła? – Piotrek zaczął
układać
ręce
jak do modlitwy.
-Od tej
pory możecie
mi mówić
Miszczunio Krzysiu. – zrobił zwycięską minę i zagarnął mnie rękom.
-Ale ja nie
mam żadnych
ciuchów.. – no co, musiałam przejąć rolę kobiety i zacząć jęczeć, przecież Piotrusiowi nie
wypadało!
-To da się załatwić, zrobimy mały
wypad na zakupy i takie różne..
-Michał.. –
spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, a ten tylko wzruszył bezradnie ramionami.
-Widzisz
młoda, nie masz wyjścia!
– do Ignaczaka dotarł również
i Ziomek.
______________________________________________________
Jest kolejny. ;). Trochę bez składu i ładu, ale ważne, że jest, prawda? Też tak myślę! ;D
TUTAJ pojawiła się kolejna odsłona. ;). Zachęcam do czytania i komentowania. ;). Niebawem powinien się pojawić znów nowy rozdział, ale poinformuję o tym, kiedy już tam będzie. ;)
Pozdrawiam, inaccessiblegirl!
uu spała to mi się podoba! :D
OdpowiedzUsuń;)
UsuńZapowiada się bardzo ciekawy pobyt w Spale! Jupii!
OdpowiedzUsuńZapraszam na 14. rozdział: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/
Hej Spała, hej Spała, wioska nie mała... Aż się chce zanucić ;D Diana musi dać szansę Maćkowi, nie może go odrzucić. Chłopak naprawdę się stara i żałuje. Niech tego nie zmarnuje.
OdpowiedzUsuńNo nareszcie chociaż porozmawiali no! No i te pocałunki w kąciki ust, ach, myślę, że Diana się złamie i ostatecznie wrócą do siebie, bo ona go przecież kocha! On ją przecież też, stara się, walczy o nią i oby to się dobrze skończyło :)
OdpowiedzUsuńCo do pobytu Diany w Spale to może być ciekawie, oj ciekawie! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam! :)