poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 32.






Wszystko jest piękne,
wystarczy tylko umieć dobrze spojrzeć.




Przekręciłam głowę w stronę okna i momentalnie otarłam zalegające na policzkach łzy. Kiedy spojrzałam w kierunku drzwi Dagi już nie było, a zza uchylonego drewna wystawała rozkwitnięta czerwona róża. Głośno westchnęłam i usiadłam na krańcu łóżka spuszczając nogi na podłogę.
-Po co przyszedłeś? – spojrzałam na wychylającą się twarz Muzaja.
-Porozmawiać? – wszedł do środka i niepewnie zbliżył się do łóżka.
-Maciek, prosiłam Cię, abyś dał mi spokój.. – spojrzałam na podłogę, a w sumie to na swoje skarpetki, które akurat w tamtym momencie wydawały się o wiele ciekawsze niż szczera rozmowa z Maćkiem.
-Diana, proszę Cię, spójrz na mnie. – kucnął przede mną kładąc swoje dłonie na moich kolanach.
-Po co? – uniosłam głowę delikatnie w górę, aby spotkać się z jego wzrokiem. – Po to, abyś miał tą chorą satysfakcję, że płaczę przez Ciebie? Nie, dzięki, obejdzie się bez.
-Diana..
-Odpuść sobie, dobra?! – niemalże krzyknęłam. Ale Wy zapewne zachowałybyście się podobnie, gdyby ktoś nie słuchał Waszych próśb czy czegoś w tym stylu, prawda?
-Ale..
-Maciek, do cholery jasnej! – tym razem nie wytrzymałam i krzyknęłam podnosząc się odpychając tym samym Maćka. – Czy Ty naprawdę nic nie rozumiesz? Nie dociera to wszystko do Ciebie? – po moich policzkach spływał strumyk wyznaczający swój szlak, który utworzył się z łez. – Gdyby mi na Tobie nie zależało, nie płakałabym po tym co zaszło między Tobą, a tą suką z którą Cię widziałam, rozumiesz to do jasnej cholery?!
-Uspokój się i nie krzycz. – chwycił moje dłonie i przyciągnął za nie ku sobie. – Skoro zależy Ci na mnie to dlaczego nie chcesz dać nam szansy?
-Jakim nam Maciek, jakim nam?! – krzyknęłam wyswobadzając swoje dłonie z jego uścisku. – Nas już nie ma i nie będzie!
-Diana, ale ja Ciebie kocham.
-Nawet jeżeli ja czuję do Ciebie to samo, nie potrafię wrócić do tego co było. – pogładziłam dłonią jego policzek i spojrzałam mu w oczy. – Nie potrafię Ci ponownie zaufać po tym co się wydarzyło, nie potrafię Maciek.
-Daj mi szansę, tę ostatnią szansę, proszę Cię. – oparł swoje czoło o moje i ułożył dłoń na moim policzku. – Daj mi tę cholerną szansę, a obiecuję, że Cię nie zawiodę.
-Proszę Cię, nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś w stanie spełnić.
-Ale dlaczego twierdzisz, że nie jestem w stanie dotrzymać tej obietnicy? – ujął moją twarz w swoje dłonie i spojrzał w moje oczy.
-Bo takich obietnic nie da się spełnić, Maciek. – odsunęłam się od niego na bezpieczną, może nie bezpieczną, ale na taką odległość, która wydawała mi się odpowiednia. – Powinieneś już iść.
-Nie pójdę, dopóki nie powiesz mi, że dasz mi szansę. – uklęknął przede mną i objął swoimi ramionami moje nogi, po czym schował w nich twarz.
-Podnieś się, Maciek.
-A dasz mi szansę? – uniósł głowę ku górze i wpatrywał się we mnie.
-Wrócimy do tej rozmowy jak wrócisz. – westchnęłam, a on podniósł się. No bo co miałam mu powiedzieć? Wolałam to, niżeli skłamać, że dam mu szansę, choć sama nie wiedziałam czego tak naprawdę chcę. Serce mówiło mi jedno, ale rozum mówił zupełnie co innego. – Teraz jedź i pokaż im tam wszystkim jak grają zawodnicy Skry. – wysiliłam się na uśmiech. – Taka rozłąka powinna nam dobrze zrobić, a później się zobaczy jak to dalej będzie.
-Niech będzie. Wrócimy do tej rozmowy jak wrócę, ale wtedy Ci nie odpuszczę.
-Powodzenia. – znów wysiliłam się na uśmiech, a po chwili zastanowienia musnęłam kącik jego ust.
-Do zobaczenia. – odwzajemnił moje muśnięcie i skierował się w stronę wyjścia. Znów miałam tę nieopisaną ochotę, aby pójść za nim, chwycić jego dłoń, poczuć ciepło jego warg na swoich i czuć się znów szczęśliwą, ale wiedziałam, że lepiej będzie jeżeli nie zrobię tego. Przecież taka rozłąka dobrze nam zrobi, a ja będę miała czas, aby to wszystko przemyśleć, prawda? Tak, też tak myślę, o! Po rozmowie z Maćkiem nie miałam ochoty już na nic. Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki jak na siebie prysznic i ubrałam się we wcześniej zabraną z pokoju pidżamę. Wychodząc z łazienki podeszłam do biurka i wyjęłam z szuflady zeszyt wraz z długopisem i usiadłam na łóżku otwierając go na pustej kartce.


„Walczyć o marzenia?
Zostawić je ot tak?
Może walka daje szczęście,
ale czasem trzeba odpuścić”.


Zamknęłam zeszyt i położyłam się do łóżka oddając się w objęcia Morfeusza.



***



-Diana, dlaczego Ty jeszcze śpisz? – dotarł do mnie krzyk Michała. No tak, bo przecież lepszej pobudki nie można było sobie wyobrazić. – Przecież odwozicie mnie do Spały i jedziecie do brata Dagi.
-Mhm.. – mruknęłam obracając się na drugi bok.
-Diana!
-No już wstaję, wstaję. – jęknęłam i podniosłam się przeciągając zaspane mięśnie.
-Dagmara spakowała Ci rzeczy do jakiejś torby. – wszedł do pokoju i spojrzał na mnie. – Ale idź weź prysznic, bo wyglądasz strasznie. – zaśmiał się, a ja wymierzyłam w niego poduszką, którą złapał w dłonie i odrzucił ją do mnie. Podniosłam się i weszłam do łazienki. Tam wzięłam szybki, zimny prysznic, wiecie, aby się przebudzić, taki ponoć najlepszy, więc sprawdzić to trzeba. Puszysty ręcznik zamieniłam w ekspresowym tempie na ubranie, po czym zeszłam na dół, gdzie w kuchni „ukradłam” Dadze jedną ze zrobionych kanapek i przeszłam do salonu, gdzie spokojnie ją skonsumowałam. Około jedenastej wyszliśmy z mieszkania i wsiedliśmy do samochodu. Oczywiście ja musiałam usiąść na tył, bo przecież olbrzym Winiar musiał siedzieć z przodu, a ja to małe dziecko, zupełnie jak Oli. Nie przejmując się ich cudownymi opowieściami o tym jacy to oni byli, kiedy się poznali i w ogóle bla, bla, bla włożyłam słuchawki od swojego iPod’a do uszu i oddałam się w pełni dźwiękom muzyki. Nim się zorientowałam byliśmy na miejscu, gdzie już roiło się od naszych cudownych siatkarzy.
-O patrzcie kto przyjechał! – no tak, nie dało się poznać tego jedynego w swoim rodzaju głosu.
-Winiar przywiózł sobie żonkę i syna, aby mieć luzy u trenera! – no tak, nie ma to jak nasi cudowni reprezentanci.
-Michał.. – jęknęłam, ale oczywiście któryś z naszych Panow musiał wejść mi w słowo, zdanie czy jak to tam być powinno. Nie ma znaczenia, prawda? Też tak myślę, więc przejdźmy dalej.
-Diana, dziecko Ty moje, jak ja Cię dawno nie wiedziałem! – Nie ma to jak Krzysiu i jego przytulanie.
-Udusisz mnie. – zaśmiałam się łapiąc powietrze.
-To mówisz, że zostajesz z nami tutaj aż do wyjazdu na pierwszy bój? – objął mnie swoim olbrzymim ramieniem. No powiedzmy, że dużym, tak zdecydowanie lepiej to brzmi.
-Igle przyzwoitka potrzebna! – Misiek K. również musiał się dołączyć do dyskusji, ale Ignaczak zgromił go swoim wzrokiem.
-Przykro mi Krzysiu, nie tym razem. – poklepałam go po policzku, zrzuciłam jego ramię ze swoich i otrzepałam niewidoczny kurz.
-Diana!
-Pituś! – no co, zapiszczałam tak jak to zrobił Piotrek! Nie żebym sugerowała coś dziwnego, ale nawet dziewczyny tak nie piszczą, jednak cichutko, ja nic nie mówiłam.
-Jak ja się stęskniłem! – porwał mnie w swoje ramiona, ale zdecydowanie bezpieczniej się czułam mając grunt pod nogami.
-Piotruś, ale puść mnie. – wyszczerzyłam się niemiłosiernie w stronę środkowego, a ten momentalnie postawił mnie na ziemi. – Dziękuję.
-Diana, jedziemy. – nie ma to jak przerwanie takich cudownych chwil przez Dagmarę!
-No nie rób nam tego! – Nowakowski nie zaprzestałam swojego cudownego gadania, ale teraz przeobraziło się ono w jęki. I gdzie on tu jest CICHY?! Tak, ja też tego nie wiem. – Mamy tyle rzeczy do obgadania.
-Przykro mi, nie mam pozwolenia. – wytknęłam swój jakże piękny język w stronę środkowego.
-Ja Ci tutaj je za chwilę załatwię. – Ignaczak wziął na stronę Winiarskiego i starał się mu coś dogłębnie wytłumaczyć.
-I jak, Igła? – Piotrek zaczął układać ręce jak do modlitwy.
-Od tej pory możecie mi mówić Miszczunio Krzysiu. – zrobił zwycięską minę i zagarnął mnie rękom.
-Ale ja nie mam żadnych ciuchów.. – no co, musiałam przejąć rolę kobiety i zacząć jęczeć, przecież Piotrusiowi nie wypadało!
-To da się załatwić, zrobimy mały wypad na zakupy i takie różne..
-Michał.. – spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, a ten tylko wzruszył bezradnie ramionami.
-Widzisz młoda, nie masz wyjścia! – do Ignaczaka dotarł również i Ziomek.





______________________________________________________
Jest kolejny. ;). Trochę bez składu i ładu, ale ważne, że jest, prawda? Też tak myślę! ;D
TUTAJ pojawiła się kolejna odsłona. ;). Zachęcam do czytania i komentowania. ;). Niebawem powinien się pojawić znów nowy rozdział, ale poinformuję o tym, kiedy już tam będzie. ;)


Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 



5 komentarzy:

  1. uu spała to mi się podoba! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się bardzo ciekawy pobyt w Spale! Jupii!
    Zapraszam na 14. rozdział: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Spała, hej Spała, wioska nie mała... Aż się chce zanucić ;D Diana musi dać szansę Maćkowi, nie może go odrzucić. Chłopak naprawdę się stara i żałuje. Niech tego nie zmarnuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie chociaż porozmawiali no! No i te pocałunki w kąciki ust, ach, myślę, że Diana się złamie i ostatecznie wrócą do siebie, bo ona go przecież kocha! On ją przecież też, stara się, walczy o nią i oby to się dobrze skończyło :)
    Co do pobytu Diany w Spale to może być ciekawie, oj ciekawie! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń