czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 24.






Życie może być długie, albo krótkie.
Zależy jak bardzo jesteś głupi.




-Kostek?! – niemalże krzyknęła, ale cóż chcieć, zdenerwowałam się. – Do jasnej cholery co Ty tutaj robisz o tej godzinie?!
-Mi też miło Cię widzieć. – mruknął pod nosem i wszedł do środka strącając przy tym moją rękę z futryny drzwi.
-Mhm. Tylko tyle? – jęknęłam i zatrzasnęłam drzwi. – Czego chcesz?
-Muszę Ci coś powiedzieć. – machnął rękoma i usiadł na salonowej kanapie.
-Więc słucham.
-Mogłabyś mi nie przerywać?! – oczywiście kiedy się denerwuje to dużo gestykuluje rękoma więc tak też było i tym razem. Kiedy kiwnęłam głową na znak zgody zaczął kończyć swoje wywody na temat odwiedzenia mnie. – Nie wiem, nie znam tej całej Aśki czy jak jej tam. Wiem jedynie, że jest to Twoja przyjaciółka. – machnął ręką, a mnie wyraźnie zainteresował swoimi opowieściami, choć nie wiedziałam do czego zmierza. – Ale niech uważa na to, co robi, daję jej dobrą radę.
-Ale o co..
Oczywiście nie dokończyłam, bo nim się pozbierałam do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi. Zadziwiona tą całą sytuacją poszłam zagasiłam wszędzie światło i poszłam do sypialni, gdzie wygodnie ułożyłam się na łóżku. Jednak nie mogłam zasnąć, bo w głowie cały czas miałam słowa Kostka i myślami błądziłam w zupełnie innym świecie. Sen znużył mnie dopiero około godziny czwartej nad ranem.


***


Mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące. Gra Skry nie wyglądała tak jak miała wyglądać, ale jakoś musieliśmy to przetrwać, a szczególnie Ci, którzy byli związani z siatkarzami tak jak i ja oczywiście. Mój związek z Maćkiem szedł w bardzo dobrą stronę. Choć czasem były kłótnie to nie zmienia to faktu, że dogadywaliśmy się bardzo dobrze. A kłótnie? Są w każdym związku i do tego trzeba przywyknąć. Jednak każda kłótnię przetrwaliśmy i bardzo dobrze. Bo jak to kiedyś ktoś mądry powiedział kłótnie wzmacniają związek. Chwała mu za to! Każdego dnia przekonywałam się do słów Konstantina, które zapadły mi w pamięci i domyśliłam się nawet o co mu chodzi, jednak póki nie robił nic złego nie chciałam ingerować w ich życie, bo po co? Z dnia na dzień można było czuć atmosferę świąt wielkanocnych. Od Bożonarodzeniowych czas szybko zleciał do marca. To były pierwsze święta, których nie spędziłam z bratem i szczerze mówiąc nie żałowałam. Każdego dnia pogoda się poprawiała i słońce wychylało się zza chmur. Początek marca minął dość spokojnie, szczególnie pierwsze dni. Ale oczywiście nie obeszło się bez dnia, który znienawidziłam od dnia, kiedy straciłam tatę. Tak, dobrze myślicie. Niejaki Dzień Kobiet. Ale przecież nie można żyć wiecznie wspomnieniami, prawda? Tak, więc Glowa do góry i przed siebie, czy jak to się tam mówi, bo za bardzo nie wiem.
Obudziłam się o dziesiątej. Jakoś tak wyszło, że nie wybierałam się na trening chłopaków i mogłam spokojnie posiedzieć w domu. Zwlekłam się z łóżka i pierwsze co zrobiłam to weszłam do łazienki zabierając wcześniej z szafy ciuchy. Wzięłam zimny prysznic, aby się rozbudzić, po czym otarłam ciało puszystym ręcznikiem i ubrałam się. Włosy spięłam w luźnego koka i zrobiłam delikatny, nie rzucający się w oczy makijaż. Kiedy opuściłam pomieszczenie zwane łazienką zaścieliłam łóżko i udałam się do kuchni. Śniadanie to u mnie był standard: płatki z jogurtem, więc tak też było tym razem. Ale oczywiście ni mogłam spokojnie zjeść, bo jakiś nieproszony gość wpadł na pomysł, aby zakłócić mój spokój i zacząć walić do drzwi. Zeskoczyłam z wysokiego taboretu i ruszyłam na przedpokój w celu ich otworzenia.
-Diana! – skąd je wiedziałam, że to będzie ona?
-Co jest? – wpuściłam ją do środka i skinieniem ręki zaprosiłam ją do salonu.
-Czy zawsze musi coś być?
-Gdyby nie było to coś ważnego nie wpadłabyś do mnie po godzinie dziesiątej. – jęknęłam pod nosem i usiadłam obok niej. – Więc?
-Czemu Ty musisz mnie tak znać?! – niemalże krzyknęła, ale długo nie musiałam czekać, aby usłyszeć jej śmiech. – Aleks zapytał się mnie czy chcę z nim być! – pisnęła.
-Chyba się nie zgodziłaś? – z mojej twarzy zniknął uśmiech.
-No pewnie, że się zgodziłam! – klasnęła w dłonie i zaczęła podskakiwać na kanapie. – Jak mogłabym się nie zgodzić skoro on jest taki cudowny ?!
-Mhm, jasne. – mruknęłam. – Coś jeszcze?
-Nie cieszysz się?
-A powinnam?
-A nie? – jak ja bardzo lubię, kiedy odpowiada pytaniem na pytanie, po prostu to kocham!
-Jakoś nie bardzo. Przepraszam Cię, ale jestem zajęta. – wstałam i podeszłam do drzwi dając jej tym samym znak, aby wyszła.
-Ale o co Ci chodzi? – podeszła do mnie. – Dlaczego nie cieszysz się z mojego szczęścia?
-Jak Cię skrzywdzi nie przychodź do mnie, ja ostrzegałam. – wysiliłam się na uśmiech i zamknęłam dosłownie przed jej twarzą drzwi.
Zapewne nie zrozumiała o co mi chodzi, ale co tam, ważne, że powiedziałam jej te parę słów, które i tak pewnie nie dotarły do niej. Usiadłam przy kuchennej wyspie i powróciłam do konsumowania swojego śniadania. Tym razem rozległo się pukanie do drzwi, kiedy zdążyłam już zjeść i umyć brudne naczynia. Ponownie do nich podeszłam i otworzyłam je, a zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć poczułam jak czyjeś wargi napierają na moje. Od razu poczułam ich smak, który nie był mi obcy.
-Maciek. – mimowolnie się uśmiechnęłam, a ten mocno mnie przytulił, tak jakby nie widział mnie wieki.
-To co dzisiaj robimy? – spojrzał na mnie kiedy wygodnie rozsiadł się na kanapie w salonie.
-Nie wiem jak Ty, ale ja dzisiaj nie ruszam się z domu. – zaśmiałam się i usiadłam obok niego. – Dzisiaj siedzę w domu i się stąd nigdzie nie ruszam.  
-Ale przecież to jest Twoje święto. – przygarnął mnie do siebie i pocałował we włosy. – Powinnaś świętować, a nie siedzieć w domu.
-dla mnie nie ma takiego święta w kalendarzu. – spojrzałam w odległy punkt na ścianie. – Od czasu, kiedy straciłam ojca, nie obchodzę tego dnia, bo przypomina mi to święto o nim.
-To, że nie masz ojca nie znaczy, że nie możesz cieszyć się z tego dnia. – powiedział podniesionym głosem, ale nie przestawał mnie obejmować.
-Nie zrozumiałeś, czy po prostu udajesz, co?
-Diana, do cholery! – tym razem już krzyknął i podniósł się. – Masz osobę, która Cię kocha, a Ty jak zwykle narzekasz na to, że nie masz ojca!
-Nie krzycz na mnie! – nie byłam dłużna jego tonowi głosu. – Dla mnie nie istnieje ten dzień i nic nie zmieni faktu, że wykreśliłam go z kalendarza!
-Nie rób z siebie ofiary losu, bo to już staje się nudne, do cholery! – nie obniżał swojego tonu, wręcz przeciwnie. Z każdą chwilą mówił coraz głośniej, o ile można było to nazwać mową, także wiecie. – Nie tylko Ty straciłaś kogoś bliskiego, a każdy inny żyje normalnie i nie powraca do tego! Weź zastanów się czego chcesz, a jeżeli zmądrzejesz to przyjdź do mnie.
Tak po prostu wyminął mnie i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. A ja? Jak to ja stałam oniemiała. Jedynie po moim policzku spływały łzy. Szybko je otarłam i rozsiadłam się na kanapie. Włączyłam kwadratowe pudło zwane telewizorem, ale w prawdzie nie interesowało mnie to, co się tam dzieje. Każda myśl, która krążyła w mojej głowie była przepełniona zaistniałą sytuacją i tymi słowami, które wypowiedział. Z jednej strony miał rację, ale z drugiej cholernie mnie zranił. Doskonale wiedział jak ważni byli dla mnie moi rodzice, a on po prostu wziął to zignorował i jak gdyby nigdy nic wyszedł bez słowa wyjaśnień. Całe popołudnie spędziłam nad rozmyślaniem o tej sytuacji, ale stwierdziłam, że nie odezwę się do niego pierwsza. Przecież ja mu nie wypominałam śmierci jego ukochanej dziewczyny, prawda? W spokoju i samotności ugotowałam sobie obiad, który o dziwo, zjadłam spokojnie i bez żadnych przeszkód, co u mnie było rzadkością. Wieczorem, kiedy szykowałam się do wyjścia na jakąś kolację usłyszałam cichy odgłos pukania do drzwi. Niechętnie do nich podeszłam i otworzyłam je, a wtedy Maciek porwał mnie w swoje objęcia.
-Przepraszam. – szepnął wprost do mojego ucha.
-Nie przepraszaj, miałeś rację.
-Ale nie powinienem był tak krzyczeć. – ujął moją twarz w dłoni i czule mnie pocałował. Nie było to zachłanny pocałunek, wręcz przeciwnie. Był on wypełniony czułością i miłością. – Przepraszam.
-To ja powinnam Cię przeprosić, miałeś rację mówiąc to wszystko.
-Możliwe, ale nie powinienem był tak reagować. – jeszcze raz mnie przytulił do siebie. – Mam coś dla Ciebie.
-Maciek..
-Wiem, że nie lubisz tego dnia. – przerwał mi. – Ale ja nie wyobrażam sobie, abym tak po prostu ten dzień przeżył nie dając prezentu swojej ukochanej.
-Nie musisz, naprawdę. – niepewnie uniosłam kąciki ust ku górze i zamknęłam za nim drzwi, po czym przeszliśmy do salonu.
Usiedliśmy na kanapie, a ten z kieszeni koszuli wyjął malutkie pudełeczko. Na jego twarzy zagościł uśmiech, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem w oczach.




_______________________________________________
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale w ostatnich dniach mój internet odmówił mi posłuszeństwa. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. ;). 
Przyspieszyłam akcję, ale to dlatego, że było mi to potrzebne dla potrzeb opowiadania. ;)
Pozdrawiam! ;*



10 komentarzy:

  1. no chyba zareczynowego pierscionka nie wyciagnal?XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm...czyżby to był zaręczynowy pierścionek? Bo to była moja pierwsza myśl! :)) Ale od początku! To jak się zachował Maciek to było karygodne! Jak mógł tak na nią nakrzyczeć?! Przecież strata kogoś ważnego jest czymś strasznym i wcale jej się nie dziwię, że nie lubi tego dnia. Na szczęście Maciek przeprosił, i dobrze! Bo już w głowie układałam sobie kazanie, które chciałam wygłosić :D
    Co do Aśki, to głupio robi, ale w sumie ona nie zna Aleksa, a miłość jest ślepa, więc chyba po prostu musi przeżyć ten ból i wtedy zrozumie, że Diana miała rację :)
    Rozdział jak zwykle baaaaardzo ciekawy :)) Dobrze, że przyspieszyłaś akcję, ja też chyba będę musiała to zrobić u siebie :D
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba no i odetchnęłam z ulgą wiedząc, że nie będziesz prawiła kazania na temat Maćka. ;D.
      No Aśka widocznie musi przeżyć zawód miłosny, żeby zrozumieć o co mu chodziło, ale nie powiem co się stanie. ;)
      No tak, trochę przyspieszyłam akcję, bo ostatnio miałam mało czasu, brak internetu w ostatnich dniach dlatego tak wyszło, ale to na potrzeby opowiadania, o! ;D
      Również serdecznie pozdrawiam! ;)

      Usuń
  3. Aśka z Alkiem oby tego nie żałowała.Czyżby Maciek miał się oświadczyć Dianie.Pozdrawiam i zapraszam.
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie to raczej nie zaręczynowy, za szybko by to było i w ogóle, ale mogę się mylić :D oby Aśka nie żałowała tego ,że zgodziła się być z Aleksem bo on jak my wiemy chce ja wykorzystać, ale cóż Diana uprzedzała! :D już miałam hejtować Maćka za to ,że na nią nakrzyczał i w ogóle, ale na szczęście (JEGO :D) przeprosił :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no widzisz, może i krzyczał, ale kocha i przeprosił, haha. ;D

      Usuń
  5. Witam! ;D
    http://walcze-bo-warto.blogspot.com/ zapraszam na nowe opowiadanie o Grześku Kosoku ;) Mam nadzieję, że wyrazisz opinię :D
    Pozdrawiam E. :)

    OdpowiedzUsuń