Nie ma się co okłamywać.
Wielu odeszło, wielu jeszcze odejdzie.
Obudziło
mnie walenie w drzwi.. Dosłownie walenie, bo inaczej tego się nazwać nie da, cóż. Podniosłam się niechętnie z łóżka i przecierając oczy podeszłam
do drzwi. Otworzyłam je nieco zaspana.
-A Ty co? –
przyjaciółka zaśmiała
się.
-Czego
chcesz ? – warknęłam
w jej stronę,
a ta jak gdyby nigdy nic weszła sobie do środka.
-Wypad
ogarniać
dupę
i idziemy na zakupy. – popchnęła
mnie w kierunku sypialni. – Zrobię Ci śniadanie.
Głośno westchnęła i weszłam do
sypialni, po czym od razu napadłam na łazienkę. Przemyłam twarz i od razu
założyłam
na siebie czarne rurki i szarą
bluzkę
z ćwiekami
na ramionach. Po rozczesaniu włosy spięłam w wysokiego kucyka i do tego
zrobiłam jeszcze delikatny, naturalny makijaż. Ciało spryskałam mgiełką do ciała i
wyszłam. Zaścieliłam
łóżku,
zabrałam z półki telefon i usiadłam przy kuchennej wysepce na wysokim krześle. Spojrzałam na
zegarek w telefonie.
-Już tak późno? – z
niedowierzaniem spojrzałam na Aśkę, a ta tylko kiwnęła twierdząco głową. Odłożyłam telefon i
nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego.
-No cóż, nie dziwię Ci się, że się nie wyspałaś. – poruszała
znacząco
brwiami, a ja parsknęłam
śmiechem.
-Proszę Cię, byłam tylko na
kolacji. – mruknęłam.
-Aaaa, to
tak się
teraz mówi ? – usiadła obok mnie kładąc przede mną miskę z płatkami.
-Daj
spokój. – wytknęłam
w jej kierunku język.
– Tylko winny się
tłumaczy, a ja winna nie jestem więc się tłumaczyć nie będę, dlatego nie dam
Ci tej satysfakcji i się
nie wytłumaczę,
bo pomyślisz,
że
mam coś
na sumieniu.
-Weź Ty się już lepiej zamknij i
zajmij się
jedzeniem. – poklepała mnie po ramieniu i zaśmiała się.
Ponownie
wytknęłam
w jej stronę
język
i zabrałam się
za pochłanianie swojego śniadania,
przygotowanego przez samą
Joannę.
Nie powiem, zdziwiłam się,
ale co tam. Może
w końcu
czegoś
się
nauczyła przez ten wyjazd do Włoch. Zanim wyjechała była taką słodką, rozkapryszoną dziewczynką, która miała
wszystko co chciała i bawiła się
sercem facetów. A teraz? Teraz jest piękną, pewną siebie kobietą, która wie czego
chce i dąży
do tego. A poza tym nie liczy na pomoc rodziców tylko stara się zdobywać wszystko sama.
-O czym tam
rozmyślasz
? – wyrwała mnie z moich genialnych rozmyśleń.
-Zastanawiam
się
co się
stało z tą
moją
Aśką. – zaśmiałam się i włożyłam miskę wraz ze szklanką do zlewu.
-Wiesz, we
Włoszech nauczyłam się,
że
warto dążyć do swoich celów.
– szeroko się
uśmiechnęła, a ja
odwzajemniłam jej gest.
-Cieszę się, Ashley, nawet
nie wiesz jak bardzo. – objęłam
ją
ramieniem i pocałowałam w policzek.
-To co,
zbieramy się
? – kiwnęłam
głową
i ruszyłyśmy
w kierunku drzwi. Po drodze oczywiście wsunęłam telefon do
kieszeni spodni.
W
przedpokoju wsunęłam
na nogi czarne balerinki i założyłam
skórzaną
kurtkę,
po czym przełożyłam
przez głowę
torbę
i wyszłyśmy.
Zamknęłam
drzwi na klucz i wrzuciłam cały ich pęk do torby. Do centrum nie miałyśmy daleko, więc postawiłyśmy na spacer.
-To co,
najpierw do galerii ? – Aśka
spojrzała na mnie szczerząc
się.
-Czemu nie.
– wzruszyłam ramionami.
Pociągnęła mnie za rękę i przyspieszyłyśmy kroku. Po
drodze wypytywała się
mnie o wczorajszy wieczór, ale sprytnie zbywałam jej pytania, na szczęście. Weszłyśmy do galerii i
zaczęła
swoje ulubione zajęcie:
zakupy. Nie miałam ochoty na łażenie
po sklepach z tego względu,
iż
byłam nie wyspana, niestety. Na moje szczęście kupiła sobie sukienkę, jakiś sweter i na tym
się
zakończył
jej szał zakupów. Stwierdziłyśmy,
że
jeszcze nie wracamy. Poszłyśmy
do jednej z kawiarni znajdującej
się
w galerii i usiadłyśmy
przy stoliku. Po kilku minutach dostałam swoje latte, a Aśka swoje
cappuccino.
-Opowiadaj
jak tam było w tych Włoszech. – uśmiechnęłam się delikatnie.
-Wiesz, na
pewno jest inaczej niż
u nas. – zaśmiała
się,
a ja zmierzyłam ją
tylko wzrokiem i spojrzałam na nią z miną typu „no co Ty,
poważnie?”.
– Tam każdy
żyje
swoim życiem,
nie obgaduje nikogo za plecami. Tam życie jest zupełnie inne.
-To
dlaczego wróciłaś?
-A co,
miałam zostawić
moją
przyjaciółkę
tutaj zupełnie samą
? – szeroko się
uśmiechnęła, po czym
zamoczyła usta w swoim ciepłym napoju. – Ej, a to nie jest tam czasem ten nowy
nabytek Resovii? Jak mu tam było, Bartman.
-Gdzie ? –
obróciłam się
za dyskretnym wskazaniem przyjaciółki.
-Swoją drogą niezłą laskę sobie znalazł. –
zmierzyłam ich tylko wzrokiem.
-Spójrz na
to. – dopiłam swoje latte i wyjęłam
telefon z kieszeni. – Wypiłaś
?
Kiedy kiwnęła twierdząco głową zaczęłam pisać sms’a.
Obróć się.
Wysłałam
pod numer niejakiego Bartmana i poleciłam Aśce, żeby się uważnie przyglądała. Odwróciłam
się
w do tyłu, a kiedy on się
odwrócił szeroko się
uśmiechnęłam, pomachałam
mu, a na koniec pokazałam mu jakże miłego środkowego palca.
Wyjęłam
z torby portfel i położyłam
na stole pieniądze
za nasze kawy.
-Chodźmy. – spojrzałam na
przyjaciółkę
i podniosłam się.
-Ale Diana,
on chyba idzie za nami. – podniosła się i ruszyła za mną.
-W dupie to
mam. – posłałam w jej kierunku uśmiech.
Wyszłyśmy z galerii, ale
on nie odpuszczał i nadal szedł za nami. Kiedy zatrzymałyśmy się na przystanku aby
sprawdzić,
czy będziemy
miały jakiś
autobus podszedł do nas i chwycił mnie za ramiona.
-Słońce. – uśmiechnął się.
-Niech pan
da sobie spokój, bo nie ręczę za siebie. –
spojrzałam na rozkład jazdy.
-Ale o co
Ci chodzi i jaki ja jestem pan?
-Odpuść sobie, do
cholery. – spojrzałam na niego. – I daj mi spokój!
-Diana,
posłuchaj mnie. – ujął
moją
twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy.
-Ah, no
tak. Przecież
zgubiłeś
w jej ryju język
i szukałeś
go tam. – krzyknęłam,
po czym zaśmiałam
mu się
prosto w twarz. – I co, myślisz,
że
wzruszyłeś
mnie tym swoim zachowaniem? Myślałeś, że co? Że wywołasz u mnie
jakiś
płacz czy coś
w tym stylu?! – ponownie krzyknęłam,
a on tylko rozejrzał się
dookoła. – Nie, myliłeś
się
. A teraz co, przeszkadza Ci to, że krzyczę ? Jak mi przykro.
-Nie zachowuj
się
tak, daj mi wytłumaczyć.
– próbował pocałować
mnie w policzek, ale nie pozwoliłam mu na to.
-Pierdol się! – krzyknęłam, aż ludzie stojący przy przystanku
obejrzeli się
na nas.
-Diana !
-Odpierdol
się
ode mnie, nie dotarło to do Ciebie jeszcze?! – zrzuciłam jego dłonie z mojej
twarzy i spojrzałam na przyjaciółkę. – Chodźmy.
Nie protestowała,
a ja jeszcze raz się
odwróciłam i pokazałam Bartmanowi środkowego palca, po czym zaśmiałam się i wróciłam do
rozmowy z przyjaciółką.
-Nieźle go pojechałaś. – Aśka szeroko się uśmiechnęła. – Co Ci
zrobił?
-Zabawił się mną i dostał za
swoje. – przybiłam z nią
piątkę i dalsza droga
minęła
nam w milczeniu.
U mnie w
mieszkaniu byłyśmy
około godziny osiemnastej. Cóż,
trochę
czasu minęło,
ale bynajmniej było zabawnie. Rozsiadłyśmy się na kanapie i Aśka przejęła pilota od
telewizora. Cóż,
odzwyczaiłam się
od tego, ale cieszyłam się,
że
jest ze mną.
W końcu
to była moja przyjaciółką
i spędziłyśmy ze sobą każdą chwilę.
-Dlaczego
tak go potraktowałaś
? – spojrzała na mnie nie odrywając wzroku od kwadratowego pudła.
-Wczoraj się z nim spotkałam,
pierdolony romantyk z niego. – parsknęłam śmiechem. – A dzisiaj
penetrował jamę
ustną
tej pustej blondyny.
-Poważnie mówisz, że to do niego
jechałaś?
-Aśka, czy
kiedykolwiek okłamałam Cię
w takiej sytuacji? – spojrzałam na nią.
-No niby nie.
– delikatnie się
uśmiechnęła. – Ale nie za bardzo
chciało Ci się
płakać
jak zobaczyłaś,
że
całuje się
z tamtą.
-Wiesz.. –
westchnęłam.
– Wiedziałam jaki jest i wiedziałam do czego jest zdolny. W sumie to ja też go wykorzystałam.
-Jak to
wykorzystałaś?
– momentalnie przyjaciółka przeniosła wzrok na moją skromną osobę. – O czym Ty
mówisz?
-Któregoś dnia, po meczu
Skry i Sovią
dokładnie, umówiłam się
z nim, a że
panu gwiazdorowi było zimno to zaprosiłam go do siebie. – skrzywiłam się na samą myśl o tym
wspomnieniu, ale było minęło.
– Wtedy przyszedł Marcin. – mina Aśki na te imię wyrażała dosłownie i w
przenośni
wszystko. – I pomógł mi się
go pozbyć,
także
wiesz.
-No, no,
no. – kiwnęła
głową.
– Widzę,
że
nieźle
sobie poradziłaś
z nimi dwoma.
-A jak,
uczyłam się
od najlepszych. – zaśmiałam
się
i dźgnęłam ją palcem między żebra. – Śpisz dzisiaj u
mnie?
-Oszalałaś ? – zaśmiała się.
-No co?
Musimy nadrobić
ten czas kiedy się
nie widziałyśmy.
-No w
sumie. – poruszała zabawnie brwiami. – Ale wyczuwam, że potrzebne nam będzie wino.
-Jestem na
tak! – krzyknęłam
i wraz z Aśką się zaśmiałam.
Narzuciłyśmy na siebie
kurtki, ubrałyśmy
buty i śmiejąc się wyszłyśmy z mieszkania, a
później
z bloku. Na nasze szczęście
na moim nowym osiedlu znajdował się całodobowy monopolowy. Aśka na szczęście wzięła ze sobą dowód, bo ja nie
miałam tego w zwyczaju. Weszła do sklepu, a po kilku minutach wyszła z reklamówką zakupów. Przybiłyśmy głośną piątkę, po czym wróciłyśmy do mojego
mieszkania. Zaszyłyśmy
się
w salonie i rozpoczęłyśmy swoją małą imprezkę.
-No to za
idiotów, którzy żyją na tym świecie z Bartmanem
na czele! – uniosłam lampkę
z winem ku górze, a Aśka
swoją
stuknęła
o moją.
Wypiłyśmy butelkę wina, do tego
zmieszałyśmy
to z kilkoma piwami. Głowę
mieliśmy
w miarę
silną,
więc
otworzyłyśmy
jeszcze butelkę
wódki, którą
oczywiście
kupiła w monopolowym. Nie wnikałam ile zapłaciła, bo stwierdziła, że robi taką małą rekompensatę za to, że tyle czasu nie
miałyśmy
ze sobą
kontaktu.
-Otworzę. – wybełkotałam,
kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
aaa to cham jeden! dobrze mu tak :D kogooo tam znowu niesie...
OdpowiedzUsuń;)
UsuńSzkoda tylko,że mu w mordę nie dała za takie zachowanie.
OdpowiedzUsuńTaka prawda, nie przepadam za Bartmanem i tyle.
pozdrawiam I♥
No w sumie o tym to nie pomyślałam. ;D.
UsuńRównież pozdrawiam! ;-*
Dooobry rozdział powiem ostro jebać ZB9 też nie lubie :< Niech Ona będzie z Alkiem <33
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział pieprznieta.blogspot.com
;)
UsuńŚwietne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania mojego http://kiedyjestesobok.blogspot.com/ :)
Dziękuję i chętnie zajrzę. ;)
UsuńOj Zibi nie spodziewałam się tego!Ciekawe kto pukał do drzwi ;p Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
;)
UsuńBędzie dzisiaj rozdział?
OdpowiedzUsuńJak znajdę trochę czasu i napiszę to zapewne pojawi się. ;)
UsuńNo to się Zbychu zrobił XD ale w sumei dobrze, hah :D może to Aleks?
OdpowiedzUsuńgenialnie :*
Haha. ;D. Nie szkoda Ci Zbycha ? ;>
UsuńO! No proszę jaki Zbyszek. Jednak to było do przewidzenia. Diana bardzo dobrze zrobiła! Mogła go jeszcze w twarz uderzyć, to by było takie zwieńczenie tego co zrobił!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział:**
Akurat tak jakoś przy pisaniu nie pomyślałam o tym, aby go uderzyła. ;c
UsuńRównież pozdrawiam! ;-**
http://siatkarzesanajlepsi.blogspot.com/2013/02/rozdzia-2.html?showComment=1360347057735#c6937379354102126318
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie . ;]]
Super opowiadanie.
;)
Usuń