Gdzieś na dnie
podświadomości czujesz,
że tracisz coś
ważnego.
Na sam
widok nadawcy na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a po przeczytaniu treści wiadomości był on jeszcze
większy.
Gdzie i o której? ;->
W Łodzi o 20? ;)
Jasne, gdzie się spotkamy?
A czym przyjedziesz?
Zapewne autobusem, nie sądzę, aby
Michał mnie zawiózł. -,-
To będę czekał na
Ciebie na dworcu, a później
Cię
odwiozę.
;-D
Wsunęłam telefon do
kieszeni spodni i spojrzałam na Aśkę.
-Musisz mi
pomóc. – delikatnie się
uśmiechnęłam.
-Twój
ukochany chce Cię
gdzieś
porwać
? – uniosła jedną
brew ku górze.
-Jaki tam
ukochany, po prostu znajomy. – wytknęłam w jej kierunku język.
Ruszyłyśmy w drogę powrotną. Poprosiłam ją o dobór ubrania i
przy okazji wpadłam na pomysł pokazania jej swojego mieszkania. Nie spieszyłyśmy się za bardzo, bo
dochodziła dopiero godzina piętnasta
trzydzieści,
a autobus do Łodzi miałam równo o godzinie siedemnastej. Najpierw pokazałam
przyjaciółce mieszkanie, a później
zaszyłyśmy
się
w sypialni, a Aśka
zaczęła
grzebać
w mojej szafie. Podała mi wybrany przez siebie zestaw ubrań i wysłała do
łazienki. Tam założyłam
na siebie koronkową
bieliznę,
czarną
obcisłą
sukienkę
sięgającą mi do połowy uda
bez ramion, po czym wyszłam z łazienki, aby się pokazać Aśce. Była
zadowolone ze swojego wyboru.
-To teraz
dodatki. – klasnęła
w dłonie i popchnęła
mnie na łóżko,
po czym weszła do łazienki.
Po chwili
wróciła z moimi rzeczami i ponownie zaczęła w nich grzebać. Zrobiła mi nieco
mocniejszy makijaż:
czarną
kreskę
pod oczami, na powiecie zrobiła czarną kreskę eyelinerem, mocno
wytuszowała rzęsy,
a do tego powiekę
przejechała ciemnoniebieskim cieniem do powiek. Później zajęła się moimi włosami. Pokręciła je lokówką, po czym spięła w wysokiego
koka tak, że
loki opadały na tyle głowy i spryskała je lakierem do włosów. Po zrobieniu mi odpowiedniej,
według niej fryzury, zawiesiła mi na szyję srebrny naszyjnik, a do tego
srebrne wkrętki
w kształcie serduszek. Ciało spryskała perfumom i zakończyła swoje „dzieło”.
Podała mi jeszcze czarną,
skórzaną
kurtkę,
a na nogi nakazał mi wsunąć
czarne szpilki. Przy wyjściu
jeszcze podała mi moją
kopertówkę,
do której jak mnie uprzedziła włożyła telefon i portfel. Wyszłyśmy z mieszkania,
które zamknęłam
na klucz i każde
z nas poszło w swoją
stronę.
***
Parę minut przed
dwudziestą
była na dworcu w Łodzi. Usiadłam na ławce i spokojnie oczekiwałam na niejakiego
pana Bartmana. Spojrzałam na zegarek. Było parę minut po dwudziestej, a jego
jak nie było tak nie ma. Nieco zwątpiłam w to, czy przyjdzie, dlatego
postanowiłam spojrzeć
na rozkład jazdy autobusów, aby wiedzieć ile mam czekać na to, by wrócić do domu.
-Przepraszam
za spóźnienie.
– podszedł do mnie i objął
mnie od tyłu, a ja odwróciłam się do niego przodem.
-Nie masz
za co przepraszać.
– delikatnie się
uśmiechnęłam i ułożyłam dłonie na
jego torsie.
-Stęskniłem się. – szepnął i pogładził
dłonią
mój policzek.
-Co Ty robisz
w Łodzi ? – spojrzałam w jego oczy.
-Nie
cieszysz się
? – posmutniał.
-Oczywiście, że się cieszę. – musnęłam jego policzek.
Chwycił moją dłoń i ruszył w
kierunku swojego samochodu. Wyłączył
alarm, otworzył drzwi od strony pasażera, a kiedy wsiadłam zamknął je za mną, po czym okrążył samochód i zajął miejsce
kierowcy. Odpalił silnik i po chwili byliśmy w drodze do.. Sama nie wiem
gdzie. Nim się
obejrzałam zatrzymał samochód na parkingu i wysiadł, po czym okrążył go i jak
prawdziwy gentelman otworzył drzwi od mojej strony i pomógł mi wysiąść. Objął mnie w pasie i
po chwili weszliśmy
do jakiegoś
budynku.
-Zbyszek,
gdzie my jesteśmy?
– niepewnie spojrzałam na niego.
-Nie bój się. – szepnął i musnął mój policzek.
Po kilku
minutach zapaliło się
światło.
Znajdowaliśmy
się
w jakiejś
restauracji. Nie wiem dokładnie co to było za miejsce. Jeden stolik stał na środku Sali, a
dookoła były tak zwane pustki. Odsunął krzesło, a kiedy usiadłam przysunął je bliżej stolika i
usiadł naprzeciw mnie. Po kilku minutach kelner przyniósł kolację i nalał do lampek
szampana. Zbyszek wziął
go na słówko i chyba poprosił, aby nalał mu wody, bo po chwili dostał inny
kieliszek. Spokojnie zjedliśmy
posiłek, po czym Bartman podszedł do mnie.
-Mogę prosić? – ukłonił się i wystawił w moim
kierunku rękę.
Zaśmiałam się, ale nie odmówiłam.
Stanęliśmy na środku parkietu.
Oplotłam rękoma
szyję
Zbyszka, a ten ułożył
dłonie na moich biodrach. Zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki.
Głowę
oparłam o jego tors i napawałam się wonią jego cudownych perfum . Około
godziny dwudziestej trzeciej wyszliśmy z restauracji. Spojrzał na mnie
i stanął
naprzeciw mnie. Uśmiechnął się, po czym ułożył dłonie na moich
policzkach i wpił się
w moje usta. Po tej pięknej
chwili wsiedliśmy
do samochodu i ruszyliśmy
w drogę
do Bełchatowa. Nie spieszyło nam się za bardzo. Pod moim blokiem byliśmy około godziny
pierwszej w nocy. Pożegnaliśmy się, a ja wysiadłam i
weszłam do środka,
a on odjechał. Od razu weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki
prysznic, po czym ubrałam się
w pidżamę i wygodnie ułożyłam się w łóżku oddając się w objęcia Morfeusza.
________________________________________
Krótki, dziwny i beznadziejny. Przepraszam. ;<
wcale nie beznadziejny ;p bardzoo interesujący, a to, że krótki jakoś wybaczę ci ;p
OdpowiedzUsuńE tam fajny! ;p Czekam na kolejny ; ] Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
;)
Usuńi tak ciekawy :)
OdpowiedzUsuń