Kobiety inteligentne uczą się
chamstwa ułatwiającego życie.
Szybkim
krokiem zerwałam się
w stronę
salonowego stolika, aby mój dzwoniący telefon nie obudził Michała. Nie
miałam zamiaru zarywać
nocy tylko z tego względu,
że
im wszystkim zachciało się
świętować. Spojrzałam na wyświetlacz i
załamałam się
jeszcze bardziej.
-Słucham? –
przystawiłam telefon do ucha i weszłam do sypialni zamykając za sobą pocichł drzwi.
-…
-Słuchaj
Daga, wszystko jest ok. Zasiedzieliśmy się i nie pozwoliłam mu wracać o tak później porze do
domu. – skłamałam wiem o tym, ale chciałam bronić brata, bo wiedziałam jak Daga
bardzo nie lubiła kiedy pił i wracał w stanie nietrzeźwości do domu.
-…
-Śpi, właśnie jakieś pół godziny temu
zasnął.
Nie martw się
i ucałuj ode mnie Oliwiera.
-…
-Wróci
jutro rano, już
ja się
o to postaram.
-…
-Dobranoc. –
odetchnęłam
z ulgą
kończąc tę rozmowę, bo nie wiem
jakby to było gdyby chciała brnąć
to dalej.
Odłożyłam
telefon na szafkę
i zabierając ze
sobą pidżamę weszłam do łazienki. Tam
wzięłam długi,
relaksujący
prysznic. No co, musiałam odpocząć
i wymazać z
pamięci ten
cały dzień ze
Zbyszkiem. Bynajmniej tak chciałam zrobić,
ale serce zaczęło
kłócić się z moim rozumem i nie
wiedziałam do końca
jakim prawem to robiło. W mojej głowie cały czas siedziało to pożegnanie z Bartmanem. Ale
przecież on
chciał musnąć
mój policzek, a ja widocznie za bardzo przechyliłam głowę. Tak, zapewne tak to miało
być innej opcji
nie widziałam. Wyszłam z kabiny prysznicowej i ubrałam na siebie swoją pidżamę, po czym wysuszyłam włosy i
spięłam je w luźnego koka. Z łazienki
przeszłam do swojej sypialni i od razu ułożyłam się
na łóżku. Nie
mogłam sobie znaleźć
miejsca, dlatego wstałam i poszłam po telefon, a wraz z nim ponownie się położyłam szczelnie okrywając swoje ciało kołdrą.
Zbyszek,
jeszcze raz przepraszam Cię za tę
całą sytuację Marcinem i
Winiarem... Mam nadzieję, że
nie jesteś zły! ;-*
Na
Ciebie? Nie jestem zły. ;-). A za Winiara nie przepraszam, w końcu
jest Twoim bratem.
Cieszę
się, że tak mówisz. ;-).
O której jutro wyjeżdżacie
do Rzeszowa?
A
co, już się stęskniłaś
za mną ? ;-P
Oczywiście,
że tak. ;-P. Wiesz, chciałam się
pożegnać.. ;>
O
12 mamy wyjazd. ;-)
To
może wpadnę tak o 11.30,
będzie Ci pasować ? ;>
Oczywiście,
że tak. ;-D. To jesteśmy
umówieni. ;-)
Otóż
to. ;-D. A teraz dobranoc! ;-*
Dobranoc.
;-*
Dopiero po zakończeniu rozmowy sms’owej dotarło do mnie to, że znów umówiłam się z Bartmanem. Nie, nie, nie.
Przecież ja
tylko chcę się z nim pożegnać, nic więcej. Chciałam być miła i tyle, proste. Odłożyłam telefon i włożyłam rękę pod poduszkę oddając się w objęcia Morfeusza.
***
Następnego
dnia obudziłam się
o godzinie ósmej minut trzydzieści.
Trochę wcześnie jak na mnie biorąc jeszcze pod uwagę to jak późno poszłam spać, ale co tam, mniejsza o to.
Gdy tylko podniosłam swoje szanowne cztery litery z łóżka od razu weszłam do
łazienki, gdzie przemyłam twarz zimną
wodą. No
wiecie, żeby
odechciało mi się
spać czy coś w tym stylu, nie? Założyłam na siebie uprzednio
zabraną z szafy
żółto-bladą sukienkę w kwiaty przed kolano, zrobiłam
delikatny makijaż
i pokręciłam
włosy delikatnie lokówką.
Kiedy tylko miałam zrobione idealne loki spryskałam jeszcze ciało swoją perfumom i wyszłam. Od razu
przeszłam do salonu, gdzie w dobre sobie Michał jeszcze spał.
-Wstawaj, do cholery ! – krzyknęłam zabierając z niego koc, którym był
okryty.
-Już,
spokojnie Daga. – wymamrotał coś
pod nosem przewracając
się z boku na
bok.
Nie chciał wstać po dobroci to już jego problem, prawda?
Musiałam wziąć
tą całą sytuację w swoje delikatne rączki, tak wiem moje
samouwielbienie, haha. Weszłam do kuchni i wygrzebałam jakąś miskę, do której nalałam zimnej
wody i ponownie weszłam do salonu.
-Albo wstajesz sam, albo wyleję Ci na łeb kubeł zimnej
wody. – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Tak, tak.. – ponownie wymamrotał pod nosem.
No cóż,
sam tego chciał, prawda? Przechyliłam miskę i wylałam wodę wprost na jego głowę. Od razu się zerwał. Widok jego miny:
bezcenny.
-Popierdoliło Cię?! – krzyknął chyba na cały blok.
-Oj, przepraszam. To ja wczoraj wpadłam do
Ciebie napieprzona w cztery dupy. – powiedziałam z ironią w głosie.
-Wyrażaj
się!
-Ty też
! – zaniosłam miskę
do kuchni i postawiłam wodę
na herbatę.
-A tak w ogóle to kto mnie tutaj przyprowadził?
– podrapał się
po głowie.
-Alek. – powiedziałam zupełnie bez entuzjazmu i
do dwóch kubków wrzącą wodę.
-Siostra.. – Michał momentalnie pojawił się obok mnie. – Aleks Ci się podoba ?
-Michał, odpuść sobie, dobra ? – zmrużyłam oczy i spojrzałam na
niego. – Nie mam zamiaru Ci się
tłumaczyć.
-Nie musisz mi się tłumaczyć. – westchnął. – Chciałem tylko wiedzieć.
Głośno
westchnęłam i
wysłałam Winiarskiego do łazienki, a sama zabrałam się za przygotowywanie jakiś kanapek dla niego. No tak,
cały talerz, stos kanapek czekało na niego, a on oczywiście nie wychodził z
łazienki, bo po co. Odstawiłam je na bok, a sama sobie do miski wlałam jogurt i
wsypałam płatki. Usiadłam na wysokim krzesełku przy kuchennej wysepce i
zabrałam się za
jedzenie. Akurat Michał wszedł do kuchni. Palcem pokazałam mu stos kanapek i
dalej sama kontynuowała.
-Dzwoniła Daga wczoraj. – zabrałam pustą miskę i włożyłam ją do zlewu.
-I co jej powiedziałaś ? – wyraźnie się zdenerwował.
-Nic. – wzruszyłam ramionami i powiem wam, że gdyby wzrok mógł zabijać czy mrozić to już by mnie nie było nam tym
naszym jakże pięknym świecie. – Boooooże. – jęknęłam. – Powiedziałam jej, że wczoraj się zagadaliśmy i nie pozwoliłam Ci wracać tak późno do domu.
-Dzięki.
– objął mnie
ramieniem i odłożył
pusty już
talerz po kanapkach.
Pomógł mi pozmywać i pochować czyste naczynia. Kiedy cała
kuchnia lśniła
usiedliśmy na
kanapie, ale kiedy dostrzegłam na zegarku, że dochodzi godzina jedenaste od razu się zerwałam.
-Michał, jak chcesz to możesz sobie siedzieć, ale ja wychodzę. – ruszyłam w kierunku
drzwi, ale on zjawił się
zaraz za mną.
-Nie, nie. – westchnął. – Wracam do domu.
Zabrałam torbę i telefon, wsunęłam nogi w swoje czarne szpilki i wraz z
Michałem wyszłam z mieszkania, po czym w drzwiach przekręciłam klucz i schowałam je
do torebki. Przed blokiem pożegnałam
się z Michałem
i każdy z nas
poszedł w swoją
stronę.
Spojrzałam na zegarek w telefonie. Pod hotel dotarłam równo o wpół do
dwunastej, a Zbyszek już
tam na mnie czekał. Kiedy tylko mnie zobaczył od razu do mnie podszedł.
Przytuliłam go na przywitanie, a ten delikatnie i niepewnie musnął kącik moich ust.
-To co, do parku ? – spojrzałam na niego
delikatnie się
uśmiechając.
-Mam trzydzieści minut. – westchnął. – Więc pozostaje tylko park.
Zaśmiałam
się i chwyciłam
jego dłoń
kierując się do parku. Hotel, w którym nocowała
ekipa z Rzeszowa zniknął
za naszymi plecami, a my szliśmy
parkową alejką. W oddali dostrzegł wolną ławkę i łapiąc mnie za dłoń truchcikiem ruszył w jej
kierunku. Usiadł na niej, ale ja nie miałam ochoty na siedzenie.
-Siadaj. – wskazał miejsce obok mnie, a ja
pokiwałam przecząco
głową. –
Siadaj, albo sam Cię
posadzę.
Wzruszyłam tylko ramionami, a ten wziął „sprawy” w swoje ręce. Nim się obejrzałam jego dłonie
spoczywały na moich biodrach, a chwilę
później
siedziałam. Nie, nie na ławce, chociaż
ja też tak myślałam. Ale jak powiedział
tak zrobił. Ale widocznie uznał, że
na jego kolanach będzie
mi wygodniej. Mimo to nie protestowałam. Ręką
obejmował mnie, a drugą
ułożył na moim
kolanie uważnie
mi się przyglądając.
-Naprawdę
nie wiedziałem, że
Winiar ma tak piękną siostrę. – szepnął, a ja zaśmiałam się.
-Bez przesady. – czułam jak na policzka wkrada
mi się
delikatny rumieniec.
-Nie dość,
że piękna to jeszcze skromna. – uśmiechnął się i odgarnął kosmyk moich włosów za
ucho.
-A to jest ten Twój słynny tekst na podryw ? –
spojrzałam na niego unosząc
jedną brew ku
górze.
-Wiesz, jakiś musi być.
– uśmiechnął się, tak pięknie co sprawiło, że stały się widoczne w jego policzkach
dołeczki.
Postanowiłam pozostawić to bez komentarza. Delikatnie
się uśmiechnęłam, a ten pogładził dłonią mój policzek nie odrywając wzroku od moich oczu.
Niepewnie zbliżał
swoje wargi ku moim, a ja tylko skinęłam
głową.
Doskonale wiedział o co mi chodziło. Długo czekać nie musiałam. Poczułam jak jego wargi napierały
na moje łącząc się w delikatnym pocałunku.
Oplotłam rękoma
jego szyje, a ten nie ogrywał się
od moich ust. Delikatne muśnięcie przerodziło się w namiętny pocałunek. Kiedy tylko
oderwaliśmy się od siebie na jego twarzy
zagościł
delikatny uśmiech,
tak jak na mojej. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwunasta. Niechętnie podnieśliśmy swoje cztery litery z
ławki, no kto z ławki to z ławki, i ruszyliśmy w drogę
powrotną pod
jeden z rzeszowskich hoteli. Kiedy staliśmy
już przed
budynkiem Bartman jeszcze raz wpił się
w moje usta i szeroko się
uśmiechając podążył na zbiórkę. Ja odwróciłam się i ruszyłam w stronę swojego bloku. Kiedy tam
dotarłam nieźle
się zdziwiłam.
-Możemy
porozmawiać?
Maaaaaaaatko no czemu Zbychu? Ja już myślałam ,zę wszystko będzie pięknie i ładnie z Aleksem ,a ta neidobra kobieta psuje mi szyki haha :D ciekawie się robi, nie powiem :D pewnie Aleks albo Maciek :D swoją drogą ileeeeeeż ona ma adoratorów ^^ :D
OdpowiedzUsuńgenialnie :-*
A co się będzie. ;D. Tutaj Aleks, tam Maciek, a z innej jeszcze strony Zbychu, haha. ;D
Usuń;-***
łohoho no się porobiło! :D
OdpowiedzUsuńbędzie dzisiaj rozdzialik?? ;)
OdpowiedzUsuńJak dokończę pisać to wstawię, o ile uda mi się to. ;)
Usuń