niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 13.





Kobiety inteligentne uczą się
chamstwa ułatwiającego życie.




Szybkim krokiem zerwałam się w stronę salonowego stolika, aby mój dzwoniący telefon nie obudził Michała. Nie miałam zamiaru zarywać nocy tylko z tego względu, że im wszystkim zachciało się świętować. Spojrzałam na wyświetlacz i załamałam się jeszcze bardziej.
-Słucham? – przystawiłam telefon do ucha i weszłam do sypialni zamykając za sobą pocichł drzwi.
-…
-Słuchaj Daga, wszystko jest ok. Zasiedzieliśmy się i nie pozwoliłam mu wracać o tak później porze do domu. – skłamałam wiem o tym, ale chciałam bronić brata, bo wiedziałam jak Daga bardzo nie lubiła kiedy pił i wracał w stanie nietrzeźwości do domu.
-…
-Śpi, właśnie jakieś pół godziny temu zasnął. Nie martw się i ucałuj ode mnie Oliwiera.
-…
-Wróci jutro rano, już ja się o to postaram.
-…
-Dobranoc. – odetchnęłam z ulgą kończąc tę rozmowę, bo nie wiem jakby to było gdyby chciała brnąć to dalej.
Odłożyłam telefon na szafkę i zabierając ze sobą pidżamę weszłam do łazienki. Tam wzięłam długi, relaksujący prysznic. No co, musiałam odpocząć i wymazać z pamięci ten cały dzień ze Zbyszkiem. Bynajmniej tak chciałam zrobić, ale serce zaczęło kłócić się z moim rozumem i nie wiedziałam do końca jakim prawem to robiło. W mojej głowie cały czas siedziało to pożegnanie z Bartmanem. Ale przecież on chciał musnąć mój policzek, a ja widocznie za bardzo przechyliłam głowę. Tak, zapewne tak to miało być innej opcji nie widziałam. Wyszłam z kabiny prysznicowej i ubrałam na siebie swoją pidżamę, po czym wysuszyłam włosy i spięłam je w luźnego koka. Z łazienki przeszłam do swojej sypialni i od razu ułożyłam się na łóżku. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca, dlatego wstałam i poszłam po telefon, a wraz z nim ponownie się położyłam szczelnie okrywając swoje ciało kołdrą.

Zbyszek, jeszcze raz przepraszam Cię za tę całą sytuację Marcinem i Winiarem... Mam nadzieję, że nie jesteś zły! ;-*

Na Ciebie? Nie jestem zły. ;-). A za Winiara nie przepraszam, w końcu jest Twoim bratem.

Cieszę się, że tak mówisz. ;-). O której jutro wyjeżdżacie do Rzeszowa?

A co, już się stęskniłaś za mną ? ;-P

Oczywiście, że tak. ;-P. Wiesz, chciałam się pożegnać.. ;>

O 12 mamy wyjazd. ;-)

To może wpadnę tak o 11.30, będzie Ci pasować ? ;>

Oczywiście, że tak. ;-D. To jesteśmy umówieni. ;-)

Otóż to. ;-D. A teraz dobranoc! ;-*

Dobranoc. ;-*

Dopiero po zakończeniu rozmowy sms’owej dotarło do mnie to, że znów umówiłam się z Bartmanem. Nie, nie, nie. Przecież ja tylko chcę się z nim pożegnać, nic więcej. Chciałam być miła i tyle, proste. Odłożyłam telefon i włożyłam rękę pod poduszkę oddając się w objęcia Morfeusza.

***

Następnego dnia obudziłam się o godzinie ósmej minut trzydzieści. Trochę wcześnie jak na mnie biorąc jeszcze pod uwagę to jak późno poszłam spać, ale co tam, mniejsza o to. Gdy tylko podniosłam swoje szanowne cztery litery z łóżka od razu weszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz zimną wodą. No wiecie, żeby odechciało mi się spać czy coś w tym stylu, nie? Założyłam na siebie uprzednio zabraną z szafy żółto-bladą sukienkę w kwiaty przed kolano, zrobiłam delikatny makijaż i pokręciłam włosy delikatnie lokówką. Kiedy tylko miałam zrobione idealne loki spryskałam jeszcze ciało swoją perfumom i wyszłam. Od razu przeszłam do salonu, gdzie w dobre sobie Michał jeszcze spał.
-Wstawaj, do cholery ! – krzyknęłam zabierając z niego koc, którym był okryty.
-Już, spokojnie Daga. – wymamrotał coś pod nosem przewracając się z boku na bok.
Nie chciał wstać po dobroci to już jego problem, prawda? Musiałam wziąć tą całą sytuację w swoje delikatne rączki, tak wiem moje samouwielbienie, haha. Weszłam do kuchni i wygrzebałam jakąś miskę, do której nalałam zimnej wody i ponownie weszłam do salonu.
-Albo wstajesz sam, albo wyleję Ci na łeb kubeł zimnej wody. – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Tak, tak.. – ponownie wymamrotał pod nosem.
No cóż, sam tego chciał, prawda? Przechyliłam miskę i wylałam wodę wprost na jego głowę. Od razu się zerwał. Widok jego miny: bezcenny.
-Popierdoliło Cię?! – krzyknął chyba na cały blok.
-Oj, przepraszam. To ja wczoraj wpadłam do Ciebie napieprzona w cztery dupy. – powiedziałam z ironią w głosie.
-Wyrażaj się!
-Ty też ! – zaniosłam miskę do kuchni i postawiłam wodę na herbatę.
-A tak w ogóle to kto mnie tutaj przyprowadził? – podrapał się po głowie.
-Alek. – powiedziałam zupełnie bez entuzjazmu i do dwóch kubków wrzącą wodę.
-Siostra.. – Michał momentalnie pojawił się obok mnie. – Aleks Ci się podoba ?
-Michał, odpuść sobie, dobra ? – zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego. – Nie mam zamiaru Ci się tłumaczyć.
-Nie musisz mi się tłumaczyć. – westchnął. – Chciałem tylko wiedzieć.
Głośno westchnęłam i wysłałam Winiarskiego do łazienki, a sama zabrałam się za przygotowywanie jakiś kanapek dla niego. No tak, cały talerz, stos kanapek czekało na niego, a on oczywiście nie wychodził z łazienki, bo po co. Odstawiłam je na bok, a sama sobie do miski wlałam jogurt i wsypałam płatki. Usiadłam na wysokim krzesełku przy kuchennej wysepce i zabrałam się za jedzenie. Akurat Michał wszedł do kuchni. Palcem pokazałam mu stos kanapek i dalej sama kontynuowała.
-Dzwoniła Daga wczoraj. – zabrałam pustą miskę i włożyłam ją do zlewu.
-I co jej powiedziałaś ? – wyraźnie się zdenerwował.
-Nic. – wzruszyłam ramionami i powiem wam, że gdyby wzrok mógł zabijać czy mrozić to już by mnie nie było nam tym naszym jakże pięknym świecie. – Boooooże. – jęknęłam. – Powiedziałam jej, że wczoraj się zagadaliśmy i nie pozwoliłam Ci wracać tak późno do domu.
-Dzięki. – objął mnie ramieniem i odłożył pusty już talerz po kanapkach.
Pomógł mi pozmywać i pochować czyste naczynia. Kiedy cała kuchnia lśniła usiedliśmy na kanapie, ale kiedy dostrzegłam na zegarku, że dochodzi godzina jedenaste od razu się zerwałam.
-Michał, jak chcesz to możesz sobie siedzieć, ale ja wychodzę. – ruszyłam w kierunku drzwi, ale on zjawił się zaraz za mną.
-Nie, nie. – westchnął. – Wracam do domu.
Zabrałam torbę i telefon, wsunęłam nogi w swoje czarne szpilki i wraz z Michałem wyszłam z mieszkania, po czym w drzwiach przekręciłam klucz i schowałam je do torebki. Przed blokiem pożegnałam się z Michałem i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Pod hotel dotarłam równo o wpół do dwunastej, a Zbyszek już tam na mnie czekał. Kiedy tylko mnie zobaczył od razu do mnie podszedł. Przytuliłam go na przywitanie, a ten delikatnie i niepewnie musnął kącik moich ust.
-To co, do parku ? – spojrzałam na niego delikatnie się uśmiechając.
-Mam trzydzieści minut. – westchnął. – Więc pozostaje tylko park.
Zaśmiałam się i chwyciłam jego dłoń kierując się do parku. Hotel, w którym nocowała ekipa z Rzeszowa zniknął za naszymi plecami, a my szliśmy parkową alejką. W oddali dostrzegł wolną ławkę i łapiąc mnie za dłoń truchcikiem ruszył w jej kierunku. Usiadł na niej, ale ja nie miałam ochoty na siedzenie.
-Siadaj. – wskazał miejsce obok mnie, a ja pokiwałam przecząco głową. – Siadaj, albo sam Cię posadzę.
Wzruszyłam tylko ramionami, a ten wziął „sprawy” w swoje ręce. Nim się obejrzałam jego dłonie spoczywały na moich biodrach, a chwilęźniej siedziałam. Nie, nie na ławce, chociaż ja też tak myślałam. Ale jak powiedział tak zrobił. Ale widocznie uznał, że na jego kolanach będzie mi wygodniej. Mimo to nie protestowałam. Ręką obejmował mnie, a drugą ułożył na moim kolanie uważnie mi się przyglądając.
-Naprawdę nie wiedziałem, że Winiar ma tak piękną siostrę. – szepnął, a ja zaśmiałam się.
-Bez przesady. – czułam jak na policzka wkrada mi się delikatny rumieniec.
-Nie dość, że piękna to jeszcze skromna. – uśmiechnął się i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
-A to jest ten Twój słynny tekst na podryw ? – spojrzałam na niego unosząc jedną brew ku górze.
-Wiesz, jakiś musi być. – uśmiechnął się, tak pięknie co sprawiło, że stały się widoczne w jego policzkach dołeczki.
Postanowiłam pozostawić to bez komentarza. Delikatnie się uśmiechnęłam, a ten pogładził dłonią mój policzek nie odrywając wzroku od moich oczu. Niepewnie zbliżał swoje wargi ku moim, a ja tylko skinęłam głową. Doskonale wiedział o co mi chodziło. Długo czekać nie musiałam. Poczułam jak jego wargi napierały na moje łącząc się w delikatnym pocałunku. Oplotłam rękoma jego szyje, a ten nie ogrywał się od moich ust. Delikatne muśnięcie przerodziło się w namiętny pocałunek. Kiedy tylko oderwaliśmy się od siebie na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech, tak jak na mojej. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwunasta. Niechętnie podnieśliśmy swoje cztery litery z ławki, no kto z ławki to z ławki, i ruszyliśmy w drogę powrotną pod jeden z rzeszowskich hoteli. Kiedy staliśmy już przed budynkiem Bartman jeszcze raz wpił się w moje usta i szeroko się uśmiechając podążył na zbiórkę. Ja odwróciłam się i ruszyłam w stronę swojego bloku. Kiedy tam dotarłam nieźle się zdziwiłam.
-Możemy porozmawiać?




5 komentarzy:

  1. Maaaaaaaatko no czemu Zbychu? Ja już myślałam ,zę wszystko będzie pięknie i ładnie z Aleksem ,a ta neidobra kobieta psuje mi szyki haha :D ciekawie się robi, nie powiem :D pewnie Aleks albo Maciek :D swoją drogą ileeeeeeż ona ma adoratorów ^^ :D


    genialnie :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co się będzie. ;D. Tutaj Aleks, tam Maciek, a z innej jeszcze strony Zbychu, haha. ;D


      ;-***

      Usuń
  2. łohoho no się porobiło! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. będzie dzisiaj rozdzialik?? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dokończę pisać to wstawię, o ile uda mi się to. ;)

      Usuń