Żeby być postrzeganym jako wybitną jednostkę,
trzeba najpierw być idealnie przeciętnym.
Bartman
spojrzał na mnie pytająco,
a ja bezradnie wzruszyłam ramionami. W końcu sama nie wiedziałam kogo to ciągnie do mnie, a
szczególnie o tej godzinie. Nie powiem, bo trochę się przestraszyłam.
Przez głowę
przeszła mnie myśl,
że
może
to Winiar przyszedł, albo Aleks z zamiarem rozmowy i wyjaśnieniem tego
wszystkiego, tej całej głupiej i niezręcznej sytuacji. Głośno westchnęłam i wzięłam głęboki oddech.
Podeszłam do drzwi i spoglądając przez wizjer
załamałam się.
Pobiegłam do salonu, a Zbyszek spojrzał na mnie jak na jakąś wariatkę.
-Musisz mi
pomóc. – spojrzałam na nim błagalnym wzrokiem, a ten zrobił swoją idealną minę pytającą. – Proszę Cię, udawaj mojego chłopaka.
-Że co proszę ?! – wyraźnie się zdziwił.
-Proszę cię, wszystko Ci później wytłumaczę. – jeszcze raz na
niego spojrzałam i wróciłam do drzwi.
Jeszcze raz
wzięłam
głęboki
oddech i otworzyłam drzwi.
-Czego
chcesz ? – warknęłam
w jego stronę.
-Mówiłem
Ci, że
jeszcze się
spotkamy. – zaśmiał
się
i wszedł do środka.
-Nie
pozwoliłam Ci wejść.
-Sam sobie
pozwoliłem. – złapał moje ramiona i delikatnie nimi potrząsną.
-Zostaw
mnie ! – krzyknęłam,
ale nie przejął
się
tym, wręcz
przeciwnie. Zamknął
nogą
drzwi wejściowe
i przesunął
się
wraz ze mną
w głąb
korytarza.
Niebezpiecznie
zbliżał
się
do mnie chcąc
mnie pocałować,
ale starałam się
uniknąć
jego twarzy odwracając
swoją
w każdą stronę świata. Moim
jedynym ratunkiem był Bartman, który siedział w salonie. Miałam nadzieje, że pomoże mi. Ale jak na
złość
nie ruszał się.
Kątem
oka zerkałam w jego stronę,
a ten siedział jak zamurowany na salonowej kanapie. Wiedziałam, że moje jak i
Marcina słowa docierają
do niego, ale nie rozumiałam dlaczego nie reaguje.
-Mówiłem
Ci, że
jeszcze będziesz
moja. – zaśmiał
się
spoglądając w moje oczy nie
wypuszczając
moich ramion ze swojego uścisku.
-Zostaw
mnie, do cholery! – krzyknęłam,
a po moich policzkach spłynęły
łzy.
-Twój płacz
mnie nie wzrusza. – przyciągnął mnie do siebie i
ponownie starał się
mnie pocałować,
ale kiedy mu to uniemożliwiałam
zdenerwował się
i spoliczkował mnie.
-Zostaw ją! – tak, mój
wybawca podniósł się
z kanapy. Czujecie ten sarkazm? Najpierw bał się podnieść, ale kiedy mnie
uderzył od razu się
pojawił.
-A Ty kim
niby jesteś
? – zmierzył Zbyszka wzrokiem i odepchnął mnie tak, że uderzyłam
plecami o ścianę.
-Ruszysz ją jeszcze raz to
nie ręczę za siebie. – podszedł
do niego i chwycił go za koszulkę unosząc w górę. – Odczep się od niej, bo będziesz miał do czynienia
ze mną,
jasne?
-Myślisz, że się Ciebie boje ?! –
zaśmiał
się
patrząc
mu prosto w twarz.
-Zacznij! –
przywarł jego ciało do ściany
i uniósł go jeszcze wyżej.
– Ta pani nie chce mieć
z Tobą
nic wspólnego, rozumiesz to czy mam Ci to wytłumaczyć inaczej?
-Myślisz, że skoro jesteś wielce gwiazdą siatkarską to wszystko Ci można ? – ponownie się zaśmiał, a ja spoglądałam na Zbyszka i
widziałam, że
z każdą sekundą jest bardziej
zdenerwowany.
-Nie, nie
jestem takiego zdania. – warknął.
- Ale jestem zdania, że
kobiety zasługują
na szacunek, a Ty widocznie nie wiesz co to znaczy.
-A Ty niby
wiesz? Wielmożny
pan Bartman, który zalicza wszystko co się rusza i ma duże cycki. – z twarzy
Marcina nie znikał ten jego cwaniacki uśmieszek.
-To jest
moja sprawa, jasne ?! – odsunął
go od ściany
i ponownie przysunął
go do niej, ale nie delikatnie. Wyraźnie było słychać ten trzask, jak
nim uderzał. – Ale w porównaniu do Ciebie wiem co to znaczy szacunek.
-Zbyszek,
proszę
Cię,
wystarczy. – stanęłam
obok niego i chwyciłam go za rękę. – Już dość.
-Niech się nauczy szacunku
do kobiet! – krzyknął
i spojrzał na Marcina. Na jego twarzy już nie widniał ten cwaniacki uśmiech, wręcz przeciwnie. A w
jego oczach malował się
strach i nic więcej.
-Zbyszek,
proszę
Cię.
– przekręciłam
jego głowę
w swoją
stronę
i spojrzałam w jego oczy.
-Masz szczęście, że ona jest tutaj. –
wysyczał i odsunął
go od ściany.
Otworzył drzwi i dosłownie wyrzucił go za nie. – Nie zbliżaj się do niej więcej! – krzyknął i trzasnął drzwiami, po
czym podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. – Już nie płacz.
Nie mogłam
wydobyć
żadnego
słowa. Po prostu przytuliłam się
do niego i stałam w bezruchu. Czułam jedynie jak szybko bije jego serce i słyszałam
nierównomierny oddech. Czyżby
przejął
się
tą
całą
sytuacją?
Nie, przecież
to nie możliwe.
On, ten wieczny twardziel przejął
się
zwykłą
osóbką
jaką
jestem? Ale przecież
z drugiej strony na pewno darzy kobiety szacunkiem, innej opcji nie ma. Otarł
moje mokre od łez policzki i i chwycił moją dłoń prowadząc mnie w stronę salonu. Tam
usiedliśmy
na kanapie. Schowałam twarz w kolanach, z Zbyszek mocno mnie do siebie
przytulił.
-Zbyszek,
dziękuję. – szepnęłam unosząc głowę ku górze. – Nie wiem
jakby to się
skończyło,
gdyby nie Ty.
-Daj
spokój. – delikatnie się
uśmiechnął. – Nie masz za
co dziękować. Kim on był?
Spojrzałam
niepewnie w jego oczy, a w nich zauważyć można było troskę. No właśnie. Troskę, którą kierował do mojej
osoby. Wzięłam
głęboki
oddech i zaczęłam
swoją
opowieść.
Wszystko mu powiedziałam. Jak go poznałam, jak twierdziłam że jest miłością mojego życia. Nawet
powiedziałam mu to jak się
na nim zawiodłam. Powiedziała mu jak bardzo był dla mnie ważny i jak bardzo
szanowali go moi rodzice. Ale przecież nikt nie jest idealny.
-I co on Ci
takiego zrobił, że
zawiodłaś
się
na nim ? – objął
mnie ramieniem.
-Miesiąc po śmierci rodziców
chciałam mu zrobić
niespodziankę
i pojechałam do niego.. – zacięłam
się
i spojrzałam przed siebie. – Wtedy złapałam go na zdradzie, rozumiesz ? – czułam
jak p policzkach spływają
mi łzy. – Próbował mi wmówić,
że
to był impuls, efekt chwili. Ale nie wiedział jak ja się czułam, nie mógł
tego wiedzieć.
-No już, nie płacz. –
ponownie mocno mnie przytulił do swojej klatki piersiowej i delikatnie gładził
dłonią
moje plecy.
Siedzieliśmy tak dobrą chwilę i w sumie nie
przeszkadzało mi to, wręcz
przeciwnie. Delikatnie się
uśmiechnął i otarł moje
policzki, po czym podniósł się
i wszedł do kuchni. Po dobrych kilku minutach wrócił z zaparzoną herbatą. Na moją twarz wkradł się mimowolnie
delikatny uśmiech,
a on postawił kubki z ciepłym napojem na stoliku i usiadł obok mnie. Ponownie
zaczęliśmy rozmawiać o.. No właśnie. W prawdzie to
o niczym. Ale ważne,
że
rozmowa się
kleiła, prawda? Oczywiście
przerwało nam ją
pukanie do drzwi. Spojrzałam na Zbyszka, a ten postanowił otworzyć drzwi za mnie.
-Diana,
chodź
na chwilę.
– spojrzał na salon, a ja od razu się zerwałam z kanapy.
-Michał, do
cholery! – krzyknęłam
od razu kiedy podeszłam do drzwi.
-Ćsii, siotorzyczko
moja kochana. – wybełkotał i przytulił się do mnie.
-Czy Ty
jesteś
mądry
? – odsunęłam
go od siebie. – Jedzie od Ciebie alkoholem jak nie wiem. – spojrzałam na
Zbyszka. – Pomożesz
mi?
Kiwnął tylko głową, zabrał Michała i
zaprowadził go do salonu kładąc
na kanapie.
-A Ty będziesz tak stał ? –
spojrzałam na Aleksa stojącego
w drzwiach.
-Ja już pójdę. – spojrzał na
mnie.
-Masz rację, idź. – zamknęłam mu dosłownie
przed nosem drzwi. Jeżeli
myślał,
że
zaproszę
go do środka
to się
grubo mylił.
Zbyszek
spojrzał na mnie, a ja przeszłam spod drzwi do salonu. Stanęłam przed kanapą i spojrzałam na
ledwo żyjącego Winiara.
Złapałam się
za głowę
i głośno
westchnęłam.
Próbowałam zdjąć
z niego kurtkę,
ale na marne. Na szczęście
pomógł mi Bartman. Po raz kolejny dzisiaj to zrobił. Weszłam do sypialni i wyjęłam z szafy koc,
którym okryłam śpiącego już Michała. Zbyszek
w tym czasie odsunął
stojący
tuż
obok kanapy stolik i zaniósł puste kubki po herbacie do kuchni.
-Ja już się będę zbierał. –
podrapał się
po karku i ruszył w kierunku drzwi.
-Zbyszek. –
stanęłam
tuż
za nim. – Przepraszam Cię
za to wszystko, naprawdę.
– westchnęłam
i podałam mu kurtkę.
– A zarazem dziękuję.
-Nie ma
sprawy. – uśmiechnął się zakładając kurtkę.
Odwzajemniłam
jego uśmiech
i delikatnie się
do niego przytuliłam. On oczywiście
odwzajemnił mój uścisk,
po czym odgarnął
kosmyk moich włosów z twarzy, szepnął ciche „dobranoc” i niepewnie musnął kącik moich ust. Otworzył
drzwi i wyszedł, a ja dokładnie je zamknęłam. Przeszłam do salonu i
spojrzałam na zegarek. Dochodziła północ. No cóż, zasiedziałam się trochę wraz z Zibim, ale
co tam. Spojrzałam na śpiącego Michała i
jeszcze raz dokładnie okryłam go kocem. Kiedy szłam do sypialni odezwał się mój telefon uświadamiając mi, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.
_________________________________
Jak Wam się podoba Zibi w wykonaniu jurora ? ;D
Wolicie go takiego czy bardziej w wydaniu siatkarskim? ;>
zdecydowanie w wydaniu siatkarskim, ale chyba celebrytoza go dopadła ;p
OdpowiedzUsuńznowuuu urywasz w takim momencie no :(
Myślę tak samo. ;D
UsuńNo cóż, tak jakoś wyszło. ;)
Matko z ojcem, co do niej tak wszystkich siatkarzy ciągnie? :D Zbyszek heros :DD pewnie Aleks się dobija :DD
OdpowiedzUsuńA nie wiem kto to się dobija, nie mam pojęcia. ;D
UsuńAle Zbyszek, no no :) Bardziej podoba mi się w wykonaniu siatkarskim oczywiście! Jak wczoraj przełączyłam na ''dwójkę'' i zobaczyłam go to myślałam, że się przewrócę. Pierwsze pytanie "co on tam robi?". Nie wiem co to z tego naszego Zbyszka będzie :)
OdpowiedzUsuńStrzelam, że to Aleks do niej dzwonił :) Czekam na kolejny :)
+ zapraszam do mnie na ósmy rozdział.
http://bowoczachjestwszystko.blogspot.com/
No mi oczywiście też bardziej podoba się w tym wydaniu siatkarskim, nie ma innej opcji. ;>.
UsuńOczywiście, że przeczytałam, innej opcji nie było, o! ;D
Pozdrawiam serdecznie! ;-*
Będzie dzisiaj rozdział? ;>
OdpowiedzUsuńO ile wpadnie mi do głowy coś odpowiedniego to tak. ;)
Usuń