sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 12.






Żeby być postrzeganym jako wybitną jednostkę,
trzeba najpierw być idealnie przeciętnym.




Bartman spojrzał na mnie pytająco, a ja bezradnie wzruszyłam ramionami. W końcu sama nie wiedziałam kogo to ciągnie do mnie, a szczególnie o tej godzinie. Nie powiem, bo trochę się przestraszyłam. Przez głowę przeszła mnie myśl, że może to Winiar przyszedł, albo Aleks z zamiarem rozmowy i wyjaśnieniem tego wszystkiego, tej całej głupiej i niezręcznej sytuacji. Głośno westchnęłam i wzięłam głęboki oddech. Podeszłam do drzwi i spoglądając przez wizjer załamałam się. Pobiegłam do salonu, a Zbyszek spojrzał na mnie jak na jakąś wariatkę.
-Musisz mi pomóc. – spojrzałam na nim błagalnym wzrokiem, a ten zrobił swoją idealną minę pytającą. – Proszę Cię, udawaj mojego chłopaka.
-Że co proszę ?! – wyraźnie się zdziwił.
-Proszę cię, wszystko Ci później wytłumaczę. – jeszcze raz na niego spojrzałam i wróciłam do drzwi.
Jeszcze raz wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.
-Czego chcesz ? – warknęłam w jego stronę.
-Mówiłem Ci, że jeszcze się spotkamy. – zaśmiał się i wszedł do środka.
-Nie pozwoliłam Ci wejść.
-Sam sobie pozwoliłem. – złapał moje ramiona i delikatnie nimi potrząsną.
-Zostaw mnie ! – krzyknęłam, ale nie przejął się tym, wręcz przeciwnie. Zamknął nogą drzwi wejściowe i przesunął się wraz ze mną w głąb korytarza.
Niebezpiecznie zbliżał się do mnie chcąc mnie pocałować, ale starałam się uniknąć jego twarzy odwracając swoją w każdą stronę świata. Moim jedynym ratunkiem był Bartman, który siedział w salonie. Miałam nadzieje, że pomoże mi. Ale jak na złość nie ruszał się. Kątem oka zerkałam w jego stronę, a ten siedział jak zamurowany na salonowej kanapie. Wiedziałam, że moje jak i Marcina słowa docierają do niego, ale nie rozumiałam dlaczego nie reaguje.
-Mówiłem Ci, że jeszcze będziesz moja. – zaśmiał się spoglądając w moje oczy nie wypuszczając moich ramion ze swojego uścisku.
-Zostaw mnie, do cholery! – krzyknęłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
-Twój płacz mnie nie wzrusza. – przyciągnął mnie do siebie i ponownie starał się mnie pocałować, ale kiedy mu to uniemożliwiałam zdenerwował się i spoliczkował mnie.
-Zostaw ją! – tak, mój wybawca podniósł się z kanapy. Czujecie ten sarkazm? Najpierw bał się podnieść, ale kiedy mnie uderzył od razu się pojawił.
-A Ty kim niby jesteś ? – zmierzył Zbyszka wzrokiem i odepchnął mnie tak, że uderzyłam plecami o ścianę.
-Ruszysz ją jeszcze raz to nie ręczę za siebie. – podszedł do niego i chwycił go za koszulkę unosząc w górę. – Odczep się od niej, bo będziesz miał do czynienia ze mną, jasne?
-Myślisz, że się Ciebie boje ?! – zaśmiał się patrząc mu prosto w twarz.
-Zacznij! – przywarł jego ciało do ściany i uniósł go jeszcze wyżej. – Ta pani nie chce mieć z Tobą nic wspólnego, rozumiesz to czy mam Ci to wytłumaczyć inaczej?
-Myślisz, że skoro jesteś wielce gwiazdą siatkarską to wszystko Ci można ? – ponownie się zaśmiał, a ja spoglądałam na Zbyszka i widziałam, że z każdą sekundą jest bardziej zdenerwowany.
-Nie, nie jestem takiego zdania. – warknął. - Ale jestem zdania, że kobiety zasługują na szacunek, a Ty widocznie nie wiesz co to znaczy.
-A Ty niby wiesz? Wielmożny pan Bartman, który zalicza wszystko co się rusza i ma duże cycki. – z twarzy Marcina nie znikał ten jego cwaniacki uśmieszek.
-To jest moja sprawa, jasne ?! – odsunął go od ściany i ponownie przysunął go do niej, ale nie delikatnie. Wyraźnie było słychać ten trzask, jak nim uderzał. – Ale w porównaniu do Ciebie wiem co to znaczy szacunek.
-Zbyszek, proszę Cię, wystarczy. – stanęłam obok niego i chwyciłam go za rękę. – Już dość.  
-Niech się nauczy szacunku do kobiet! – krzyknął i spojrzał na Marcina. Na jego twarzy już nie widniał ten cwaniacki uśmiech, wręcz przeciwnie. A w jego oczach malował się strach i nic więcej.
-Zbyszek, proszę Cię. – przekręciłam jego głowę w swoją stronę i spojrzałam w jego oczy.
-Masz szczęście, że ona jest tutaj. – wysyczał i odsunął go od ściany. Otworzył drzwi i dosłownie wyrzucił go za nie. – Nie zbliżaj się do niej więcej! – krzyknął i trzasnął drzwiami, po czym podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. – Już nie płacz.
Nie mogłam wydobyć żadnego słowa. Po prostu przytuliłam się do niego i stałam w bezruchu. Czułam jedynie jak szybko bije jego serce i słyszałam nierównomierny oddech. Czyżby przejął się tą całą sytuacją? Nie, przecież to nie możliwe. On, ten wieczny twardziel przejął się zwykłą osóbką jaką jestem? Ale przecież z drugiej strony na pewno darzy kobiety szacunkiem, innej opcji nie ma. Otarł moje mokre od łez policzki i i chwycił moją dłoń prowadząc mnie w stronę salonu. Tam usiedliśmy na kanapie. Schowałam twarz w kolanach, z Zbyszek mocno mnie do siebie przytulił.
-Zbyszek, dziękuję. – szepnęłam unosząc głowę ku górze. – Nie wiem jakby to się skończyło, gdyby nie Ty.
-Daj spokój. – delikatnie się uśmiechnął. – Nie masz za co dziękować. Kim on był?
Spojrzałam niepewnie w jego oczy, a w nich zauważyć można było troskę. No właśnie. Troskę, którą kierował do mojej osoby. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam swoją opowieść. Wszystko mu powiedziałam. Jak go poznałam, jak twierdziłam że jest miłością mojego życia. Nawet powiedziałam mu to jak się na nim zawiodłam. Powiedziała mu jak bardzo był dla mnie ważny i jak bardzo szanowali go moi rodzice. Ale przecież nikt nie jest idealny.
-I co on Ci takiego zrobił, że zawiodłaś się na nim ? – objął mnie ramieniem.
-Miesiąc po śmierci rodziców chciałam mu zrobić niespodziankę i pojechałam do niego.. – zacięłam się i spojrzałam przed siebie. – Wtedy złapałam go na zdradzie, rozumiesz ? – czułam jak p policzkach spływają mi łzy. – Próbował mi wmówić, że to był impuls, efekt chwili. Ale nie wiedział jak ja się czułam, nie mógł tego wiedzieć.
-No już, nie płacz. – ponownie mocno mnie przytulił do swojej klatki piersiowej i delikatnie gładził dłonią moje plecy.
Siedzieliśmy tak dobrą chwilę i w sumie nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Delikatnie się uśmiechnął i otarł moje policzki, po czym podniósł się i wszedł do kuchni. Po dobrych kilku minutach wrócił z zaparzoną herbatą. Na moją twarz wkradł się mimowolnie delikatny uśmiech, a on postawił kubki z ciepłym napojem na stoliku i usiadł obok mnie. Ponownie zaczęliśmy rozmawiać o.. No właśnie. W prawdzie to o niczym. Ale ważne, że rozmowa się kleiła, prawda? Oczywiście przerwało nam ją pukanie do drzwi. Spojrzałam na Zbyszka, a ten postanowił otworzyć drzwi za mnie.
-Diana, chodź na chwilę. – spojrzał na salon, a ja od razu się zerwałam z kanapy.
-Michał, do cholery! – krzyknęłam od razu kiedy podeszłam do drzwi.
-Ćsii, siotorzyczko moja kochana. – wybełkotał i przytulił się do mnie.
-Czy Ty jesteś mądry ? – odsunęłam go od siebie. – Jedzie od Ciebie alkoholem jak nie wiem. – spojrzałam na Zbyszka. – Pomożesz mi?
Kiwnął tylko głową, zabrał Michała i zaprowadził go do salonu kładąc na kanapie.
-A Ty będziesz tak stał ? – spojrzałam na Aleksa stojącego w drzwiach.
-Ja już pójdę. – spojrzał na mnie.
-Masz rację, idź. – zamknęłam mu dosłownie przed nosem drzwi. Jeżeli myślał, że zaproszę go do środka to się grubo mylił.
Zbyszek spojrzał na mnie, a ja przeszłam spod drzwi do salonu. Stanęłam przed kanapą i spojrzałam na ledwo żyjącego Winiara. Złapałam się za głowę i głośno westchnęłam. Próbowałam zdjąć z niego kurtkę, ale na marne. Na szczęście pomógł mi Bartman. Po raz kolejny dzisiaj to zrobił. Weszłam do sypialni i wyjęłam z szafy koc, którym okryłam śpiącego już Michała. Zbyszek w tym czasie odsunął stojący tuż obok kanapy stolik i zaniósł puste kubki po herbacie do kuchni.
-Ja już się będę zbierał. – podrapał się po karku i ruszył w kierunku drzwi.
-Zbyszek. – stanęłam tuż za nim. – Przepraszam Cię za to wszystko, naprawdę. – westchnęłam i podałam mu kurtkę. – A zarazem dziękuję.
-Nie ma sprawy. – uśmiechnął się zakładając kurtkę.
Odwzajemniłam jego uśmiech i delikatnie się do niego przytuliłam. On oczywiście odwzajemnił mój uścisk, po czym odgarnął kosmyk moich włosów z twarzy, szepnął ciche „dobranoc” i niepewnie musnął kącik moich ust. Otworzył drzwi i wyszedł, a ja dokładnie je zamknęłam. Przeszłam do salonu i spojrzałam na zegarek. Dochodziła północ. No cóż, zasiedziałam się trochę wraz z Zibim, ale co tam. Spojrzałam na śpiącego Michała i jeszcze raz dokładnie okryłam go kocem. Kiedy szłam do sypialni odezwał się mój telefon uświadamiając mi, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.



_________________________________
Jak Wam się podoba Zibi w wykonaniu jurora ? ;D
Wolicie go takiego czy bardziej w wydaniu siatkarskim? ;>



8 komentarzy:

  1. zdecydowanie w wydaniu siatkarskim, ale chyba celebrytoza go dopadła ;p
    znowuuu urywasz w takim momencie no :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę tak samo. ;D
      No cóż, tak jakoś wyszło. ;)

      Usuń
  2. Matko z ojcem, co do niej tak wszystkich siatkarzy ciągnie? :D Zbyszek heros :DD pewnie Aleks się dobija :DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Zbyszek, no no :) Bardziej podoba mi się w wykonaniu siatkarskim oczywiście! Jak wczoraj przełączyłam na ''dwójkę'' i zobaczyłam go to myślałam, że się przewrócę. Pierwsze pytanie "co on tam robi?". Nie wiem co to z tego naszego Zbyszka będzie :)
    Strzelam, że to Aleks do niej dzwonił :) Czekam na kolejny :)
    + zapraszam do mnie na ósmy rozdział.
    http://bowoczachjestwszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mi oczywiście też bardziej podoba się w tym wydaniu siatkarskim, nie ma innej opcji. ;>.
      Oczywiście, że przeczytałam, innej opcji nie było, o! ;D
      Pozdrawiam serdecznie! ;-*

      Usuń
  4. Będzie dzisiaj rozdział? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile wpadnie mi do głowy coś odpowiedniego to tak. ;)

      Usuń