wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 1.




Grunt to traktować czas z  oziębłą pogardą,
a najlepiej w ogóle się nim nie przejmować.  




-Ja jestem Maciek. – uścisnął moją dłoń i ponownie się uśmiechnął.
-Miło mi. – w ekspresowym tempie zabrałam swoja dłoń od jego i odgarnęłam swoje włosy za ucho.
-Dianka, chodź ! – drzwi od szatni otworzyły się, a zza nich wyszedł Winiar.
Podeszłam do niego i objęłam go w pasie. Gdy szliśmy w stronę Sali jeszcze odwróciłam głowę w stronę nowo poznanego osobnika, ale widząc jak mnie obserwuje momentalnie odwróciłam głowę w przód patrząc przed siebie.
-Michał, kto to był ? – spojrzałam na brata delikatnie się uśmiechając.
-A to był Maciek. – wyszczerzył się.
-No popatrz, Amerykę odkryłeś ?! – mruknęłam istnie z sarkazmem w głosie.
-No to skoro wiesz to po co się pytasz ? – zmierzył mnie wzrokiem.
-Jeeeeeeeeejku. – jęknęłam, po czym Michał otworzył drzwi od sali i weszliśmy do środka.
-Po treningu czekaj pod szatnią. – kiwnęłam głowa i odeszłam.
Zaszyłam się spokojnie na plastikowych krzesełkach z trybun i uważnie obserwowałam zbierających się zawodników. Zaraz za Winiarem wszedł Pliński, później Mariusz i tak każdy po kolei wchodził sobie. Nie no, przecież oni nie mogą wejść jakąś zorganizowaną grupą, tylko muszą sobie każdy osobno, nie ma co. Ku mojemu zdziwieniu jako ostatni wszedł młody chłopak. Wydawał mi się znajomy. Usiadłam kilka rzędów bliżej, aby mu się przyjrzeć. No tak, przecież to był Maciek! W mojej głowie od razu pojawiły się setki pytań. Co on robi w stroju treningowym Skry? Kim on jest? Czy jest to możliwe, aby był siatkarzem? Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się o nim wszystkiego. Ale oczywiście nie opłacało mi się podchodzić do Michała, bo jak na złość na salę wszedł ich trener. Odpuściłam sobie na czas treningu. Jak zwykle. Rozpoczęli od krótkiej rozgrzewki, później ćwiczyli zagrywkę, na tym skupili się najbardziej. Trener widząc ich zmęczenie zakończył trening po jakiś dwóch godzinach. W mgnieniu oka opuścili salę kierując się w stronę szatni. Na to mieli siłę, bo przecież radość ich rozpierała z powodu zakończenia treningu.
-Dzień dobry. – przywitałam się z panem Nawrocki.
-O dzień dobry Diana. – posłał w moim kierunku uśmiech. – Dawno Cię tutaj nie widziałem.
-No tak, ostatnimi czasy nie zaglądałam tutaj. – spuściłam głowę w dół. – Może mogłabym posprzątać piłki ?
-Jeżeli chcesz to proszę bardzo. – zaśmiał się. – Winiar Cię wyciągnął ?
-Niestety. – zaśmiałam się pierwszy raz od dłuższego czasu.
-Więc sala jest teraz do Twoje dyspozycji. – ruszył w stronę wyjścia.
-Dziękuję ! – krzyknęłam, gdy był już blisko drzwi.
Przeszłam się kilka razy wtem i powrotem po całej sali zbierając piłki. Zadeklarowałam się, więc musiałam to zrobić. W sumie lepsze to niż czekanie, aż dwumetrowiec w swoim ślimaczym tempie wygrzebie się z szatni. Tak, trener Nawrocki miał rację. Dokładnie przez rok nie przychodziłam na salę. Jednak dobrze wspominam te godziny tutaj, w naszej Energii, jak również w Spodku Katowickim czy Ergo Arenie. Zawsze po meczu odbijałam piłkę z Michałem, a razem z nami tata, z którego zawsze się mogliśmy pośmiać. Tak, te czasy były cudowne, ale jak na złość skończyły się. Niestety. Podniosłam ostatnią piłkę i na przekór samej sobie zaczęłam odbijać ją nad głową. Tak naszło mnie nawet na zaserwowanie. Stanęłam za linią dziewiątego metra i spojrzałam na drugą stronę siatki. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pokręciłam głową. Odpuściłam.
-Nie tak. – usłyszałam czyjś głos, wydawał mi się znajomy więc odwróciłam się za siebie.
-Michał. – delikatnie się uśmiechnęłam.
Siatkarz zabrał ode mnie piłkę, kilka razy pokołował nią o parkiet, wyrzucił w górę i przebił ją na drugą stronę siatki.
-Tak to się robi. – ukazał rząd swoich zębów.
-Wiesz, ja siatkarką nie jestem. – wytknęłam w jego stronę język.
-Zawsze możesz być. – poruszał zabawnie brwiami.
-Nie dziękuję, nie skorzystam. – zmierzyłam go wzrokiem. – Nie chciałabym skoczyć tak jak Ty. – tak, wiedziałam na co się piszę, dlatego od razu po wypowiedzeniu tego zdania zaczęłam uciekać. Ale jak to na sportowca przystało Michał był szybszy ode mnie, niestety. Nie zdążyłam nawet dobiec do połowy boiska, a on już złapał mnie w pasie, podniósł w górę i zaczął kręcić wokół własnej osi.
-Michał ! – mój krzyk przeplatał się ze śmiechem.
-No co, sama zaczęłaś. – postawił mnie na parkiecie i przytulił do siebie.
-Ale już mnie możesz puścić. – wyswobodziłam się z jego uścisku i usiadłam na podłodze.
-Moja mała siostrzyczka dzisiaj stała się pełnoletnia. – usiadł obok mnie.
-Jaka tam mała. – spojrzałam na niego spod byka, a ten tylko zaśmiał się.
-Zawsze będziesz moją małą siostrzyczką. – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
-A Ty zawsze będziesz moim braciszkiem. – dźgnęłam go palcem między żebra. – Małym może nie, ale braciszkiem.
-No tak, na małego nie wyglądam. – parsknął śmiechem.
-Masz rację, mały to Ty nie jesteś. – zaśmiałam się i pozycje siedzącą zamieniłam na leżącą podkładając ręce pod głowę. – Pamiętasz jak tak siedzieliśmy z tatą na hali i godzinami potrafiliśmy odbijać piłkę ?
-Mała, nie ma sensu wracać do przeszłości. – spojrzał na mnie i powtórzył moją czynność. – Ale tak, pamiętam. Tato zawsze dawał Ci wygrywać.
-No na pewno nie ! – zaśmiałam się. – On po prostu nie potrafił grać, nie ma co ukrywać.
-No to skoro wygrywałaś ze mną to też tak powiesz ? – poruszał zabawnie brwiami spoglądając na mnie. – Też nie potrafiłem grać ?
-Orzesz Ty ! – krzyknęłam. – Mi coś takiego zrobiłeś, mi ?
-Ale i tak mnie kochasz. – musnął mój policzek.
-No tak. – delikatnie się uśmiechnęłam, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy. – W końcu mam tylko Ciebie na tym śmiecie.
-Nie. – usiadł i zaczął wpatrywać się w jakiś punkt. – Masz mnie i mnie zawsze będziesz miała, tak jak i Dagę czy swoich przyjaciół.
-Ale oni mi nie zastąpią rodziców. – podniosłam się, a po policzkach spłynęły mi łzy.
-Nie, nie zastąpią Ci, ale sprawią, że będziesz potrafiła żyć dalej. – objął mnie ramieniem. – Masz przyjaciółkę, na którą zawsze możesz liczyć. To ona przecież zawsze z Tobą była kiedy tego potrzebowałaś.
-Wiem braciszku. – delikatnie się uśmiechnęłam.
-Więc uszy do góry. – uśmiechnął się i otarł moje łzy.
-Kocham Cię. – przytuliłam się do niego.
-A ja Ciebie, a ja Ciebie. – szepnął do mojego ucha i pogładził dłonią moje plecy. – Chodźmy.
Nie protestowałam, nie miałam na to siły. Podnieśliśmy się i ruszyliśmy ku wyjściu. Wsiedliśmy do samochodu, po czym odjechaliśmy. Droga minęła szybko, na całe szczęście, bo nie dałabym rady wysiedzieć w aucie w korku. Co to to nie. Około godziny osiemnastej byliśmy w mieszkaniu. Wychodząc z samochodu spojrzałam w górę i ku mojemu zdziwieniu w mieszkaniu było ciemno.
-Michał, Daga gdzieś wyszła z Olim ? – spojrzałam na niego, a ten tylko bezradnie wzruszył ramionami.
No tak, przecież nie stać go na normalną odpowiedź, bo po co. Weszliśmy do środka i windą wjechaliśmy na nasze piętro. Drzwi były otwarte, więc jeszcze bardziej mnie to zdziwiło, a Miska jakoś nie bardzo. Weszliśmy do środka.
-Wszystkiego najlepszego ! – usłyszałam krzyk, a po kilku sekundach zapaliło się światło.
Byli tam wszyscy. Cała Skra przyjechała, łącznie z trenerem Nawrockim. Z jednej strony cieszyłam się, bo jakby nie patrząc to teraz była moja najbliższa rodzina. Ale z drugiej? No właśnie, z drugiej nie było tak kolorowo. Nie chciałam, aby ktokolwiek przychodził w tym dniu do mnie. Podziękowałam wszystkim za przybycie i grzecznie z kulturą zjadłam kawałek tortu wraz z gośćmi. Gdy tylko nadszedł odpowiedni moment wymknęłam się z salonu i od razu wbiegłam po schodach wchodząc do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku chowając twarz w poduszkę. Mimowolnie po moich policzkach zaczęły spływać łzy, co sprawiło że poszewka z poduszki zrobiła się w dwóch miejscach czarna, ze względu na spływający tusz.
-Nie ładnie zostawiać tak gości samych. – poczułam jak ktoś siada na brzegu łóżka, ale nie zwróciłam na to uwagi. Zapewne znałam tę osobę, bo głos był znajomy.
-Idź sobie kim kol wiek jesteś. – powiedziałam bez przekonania, jednak nie podziałało.
-Mam coś dla Ciebie, ale musisz na mnie spojrzeć. – niechętnie się podniosłam i otarłam policzki, po czym usiadłam obok osobnika przeszkadzającego mi w wylewaniu łez. 



6 komentarzy:

  1. hmm obstawiam ,że to Maciek przyszedł! :D


    świetnie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie się zaczyna, ciekawe kto to przyszedł.
    dodaję do obserwowanych ;)
    pozdrawiam i zapraszam do siebie :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje Ci za Maćka :)
    Miałam niesamowitą przyjemność poznać Go , jak zgubiłam sie na hali :D
    czułam się przy nim jak krasnoludek chociaż sama mam 170 ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zwykle świetne ;) dodaje do obserwowanych i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń