Grunt to traktować czas z oziębłą pogardą,
a najlepiej w ogóle się nim nie przejmować.
-Ja jestem Maciek. – uścisnął moją dłoń i ponownie się uśmiechnął.
-Miło mi. – w ekspresowym tempie zabrałam swoja dłoń od jego
i odgarnęłam swoje włosy za ucho.
-Dianka, chodź ! – drzwi od szatni otworzyły się, a zza nich
wyszedł Winiar.
Podeszłam do niego i objęłam go w pasie. Gdy szliśmy w stronę
Sali jeszcze odwróciłam głowę w stronę nowo poznanego osobnika, ale widząc jak
mnie obserwuje momentalnie odwróciłam głowę w przód patrząc przed siebie.
-Michał, kto to był ? – spojrzałam na brata delikatnie się
uśmiechając.
-A to był Maciek. – wyszczerzył się.
-No popatrz, Amerykę odkryłeś ?! – mruknęłam istnie z
sarkazmem w głosie.
-No to skoro wiesz to po co się pytasz ? – zmierzył mnie
wzrokiem.
-Jeeeeeeeeejku. – jęknęłam, po czym Michał otworzył drzwi od sali
i weszliśmy do środka.
-Po treningu czekaj pod szatnią. – kiwnęłam głowa i odeszłam.
Zaszyłam się spokojnie na plastikowych krzesełkach z trybun i
uważnie obserwowałam zbierających się zawodników. Zaraz za Winiarem wszedł
Pliński, później Mariusz i tak każdy po kolei wchodził sobie. Nie no, przecież
oni nie mogą wejść jakąś zorganizowaną grupą, tylko muszą sobie każdy osobno,
nie ma co. Ku mojemu zdziwieniu jako ostatni wszedł młody chłopak. Wydawał mi
się znajomy. Usiadłam kilka rzędów bliżej, aby mu się przyjrzeć. No tak,
przecież to był Maciek! W mojej głowie od razu pojawiły się setki pytań. Co on
robi w stroju treningowym Skry? Kim on jest? Czy jest to możliwe, aby był
siatkarzem? Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się o nim wszystkiego. Ale
oczywiście nie opłacało mi się podchodzić do Michała, bo jak na złość na salę
wszedł ich trener. Odpuściłam sobie na czas treningu. Jak zwykle. Rozpoczęli od
krótkiej rozgrzewki, później ćwiczyli zagrywkę, na tym skupili się najbardziej.
Trener widząc ich zmęczenie zakończył trening po jakiś dwóch godzinach. W
mgnieniu oka opuścili salę kierując się w stronę szatni. Na to mieli siłę, bo
przecież radość ich rozpierała z powodu zakończenia treningu.
-Dzień dobry. – przywitałam się z panem Nawrocki.
-O dzień dobry Diana. – posłał w moim kierunku uśmiech. –
Dawno Cię tutaj nie widziałem.
-No tak, ostatnimi czasy nie zaglądałam tutaj. – spuściłam głowę
w dół. – Może mogłabym posprzątać piłki ?
-Jeżeli chcesz to proszę bardzo. – zaśmiał się. – Winiar Cię
wyciągnął ?
-Niestety. – zaśmiałam się pierwszy raz od dłuższego czasu.
-Więc sala jest teraz do Twoje dyspozycji. – ruszył w stronę
wyjścia.
-Dziękuję ! – krzyknęłam, gdy był już blisko drzwi.
Przeszłam się kilka razy wtem i powrotem po całej sali zbierając
piłki. Zadeklarowałam się, więc musiałam to zrobić. W sumie lepsze to niż
czekanie, aż dwumetrowiec w swoim ślimaczym tempie wygrzebie się z szatni. Tak,
trener Nawrocki miał rację. Dokładnie przez rok nie przychodziłam na salę. Jednak
dobrze wspominam te godziny tutaj, w naszej Energii, jak również w Spodku
Katowickim czy Ergo Arenie. Zawsze po meczu odbijałam piłkę z Michałem, a razem
z nami tata, z którego zawsze się mogliśmy pośmiać. Tak, te czasy były cudowne,
ale jak na złość skończyły się. Niestety. Podniosłam ostatnią piłkę i na
przekór samej sobie zaczęłam odbijać ją nad głową. Tak naszło mnie nawet na
zaserwowanie. Stanęłam za linią dziewiątego metra i spojrzałam na drugą stronę
siatki. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pokręciłam głową. Odpuściłam.
-Nie tak. – usłyszałam czyjś głos, wydawał mi się znajomy
więc odwróciłam się za siebie.
-Michał. – delikatnie się uśmiechnęłam.
Siatkarz zabrał ode mnie piłkę, kilka razy pokołował nią o
parkiet, wyrzucił w górę i przebił ją na drugą stronę siatki.
-Tak to się robi. – ukazał rząd swoich zębów.
-Wiesz, ja siatkarką nie jestem. – wytknęłam w jego stronę
język.
-Zawsze możesz być. – poruszał zabawnie brwiami.
-Nie dziękuję, nie skorzystam. – zmierzyłam go wzrokiem. –
Nie chciałabym skoczyć tak jak Ty. – tak, wiedziałam na co się piszę, dlatego
od razu po wypowiedzeniu tego zdania zaczęłam uciekać. Ale jak to na sportowca
przystało Michał był szybszy ode mnie, niestety. Nie zdążyłam nawet dobiec do
połowy boiska, a on już złapał mnie w pasie, podniósł w górę i zaczął kręcić
wokół własnej osi.
-Michał ! – mój krzyk przeplatał się ze śmiechem.
-No co, sama zaczęłaś. – postawił mnie na parkiecie i
przytulił do siebie.
-Ale już mnie możesz puścić. – wyswobodziłam się z jego
uścisku i usiadłam na podłodze.
-Moja mała siostrzyczka dzisiaj stała się pełnoletnia. –
usiadł obok mnie.
-Jaka tam mała. – spojrzałam na niego spod byka, a ten tylko
zaśmiał się.
-Zawsze będziesz moją małą siostrzyczką. – uśmiechnął się i
objął mnie ramieniem.
-A Ty zawsze będziesz moim braciszkiem. – dźgnęłam go palcem
między żebra. – Małym może nie, ale braciszkiem.
-No tak, na małego nie wyglądam. – parsknął śmiechem.
-Masz rację, mały to Ty nie jesteś. – zaśmiałam się i pozycje
siedzącą zamieniłam na leżącą podkładając ręce pod głowę. – Pamiętasz jak tak
siedzieliśmy z tatą na hali i godzinami potrafiliśmy odbijać piłkę ?
-Mała, nie ma sensu wracać do przeszłości. – spojrzał na mnie
i powtórzył moją czynność. – Ale tak, pamiętam. Tato zawsze dawał Ci wygrywać.
-No na pewno nie ! – zaśmiałam się. – On po prostu nie
potrafił grać, nie ma co ukrywać.
-No to skoro wygrywałaś ze mną to też tak powiesz ? –
poruszał zabawnie brwiami spoglądając na mnie. – Też nie potrafiłem grać ?
-Orzesz Ty ! – krzyknęłam. – Mi coś takiego zrobiłeś, mi ?
-Ale i tak mnie kochasz. – musnął mój policzek.
-No tak. – delikatnie się uśmiechnęłam, ale po chwili uśmiech
zniknął z mojej twarzy. – W końcu mam tylko Ciebie na tym śmiecie.
-Nie. – usiadł i zaczął wpatrywać się w jakiś punkt. – Masz mnie
i mnie zawsze będziesz miała, tak jak i Dagę czy swoich przyjaciół.
-Ale oni mi nie zastąpią rodziców. – podniosłam się, a po
policzkach spłynęły mi łzy.
-Nie, nie zastąpią Ci, ale sprawią, że będziesz potrafiła żyć
dalej. – objął mnie ramieniem. – Masz przyjaciółkę, na którą zawsze możesz
liczyć. To ona przecież zawsze z Tobą była kiedy tego potrzebowałaś.
-Wiem braciszku. – delikatnie się uśmiechnęłam.
-Więc uszy do góry. – uśmiechnął się i otarł moje łzy.
-Kocham Cię. – przytuliłam się do niego.
-A ja Ciebie, a ja Ciebie. – szepnął do mojego ucha i
pogładził dłonią moje plecy. – Chodźmy.
Nie protestowałam, nie miałam na to siły. Podnieśliśmy się i
ruszyliśmy ku wyjściu. Wsiedliśmy do samochodu, po czym odjechaliśmy. Droga
minęła szybko, na całe szczęście, bo nie dałabym rady wysiedzieć w aucie w
korku. Co to to nie. Około godziny osiemnastej byliśmy w mieszkaniu. Wychodząc
z samochodu spojrzałam w górę i ku mojemu zdziwieniu w mieszkaniu było ciemno.
-Michał, Daga gdzieś wyszła z Olim ? – spojrzałam na niego, a
ten tylko bezradnie wzruszył ramionami.
No tak, przecież nie stać go na normalną odpowiedź, bo po co.
Weszliśmy do środka i windą wjechaliśmy na nasze piętro. Drzwi były otwarte,
więc jeszcze bardziej mnie to zdziwiło, a Miska jakoś nie bardzo. Weszliśmy do
środka.
-Wszystkiego najlepszego ! – usłyszałam krzyk, a po kilku sekundach
zapaliło się światło.
Byli tam wszyscy. Cała Skra przyjechała, łącznie z trenerem
Nawrockim. Z jednej strony cieszyłam się, bo jakby nie patrząc to teraz była
moja najbliższa rodzina. Ale z drugiej? No właśnie, z drugiej nie było tak
kolorowo. Nie chciałam, aby ktokolwiek przychodził w tym dniu do mnie.
Podziękowałam wszystkim za przybycie i grzecznie z kulturą zjadłam kawałek
tortu wraz z gośćmi. Gdy tylko nadszedł odpowiedni moment wymknęłam się z
salonu i od razu wbiegłam po schodach wchodząc do swojego pokoju. Położyłam się
na łóżku chowając twarz w poduszkę. Mimowolnie po moich policzkach zaczęły
spływać łzy, co sprawiło że poszewka z poduszki zrobiła się w dwóch miejscach
czarna, ze względu na spływający tusz.
-Nie ładnie zostawiać tak gości samych. – poczułam jak ktoś
siada na brzegu łóżka, ale nie zwróciłam na to uwagi. Zapewne znałam tę osobę,
bo głos był znajomy.
-Idź sobie kim kol wiek jesteś. – powiedziałam bez
przekonania, jednak nie podziałało.
-Mam coś dla Ciebie, ale musisz na mnie spojrzeć. –
niechętnie się podniosłam i otarłam policzki, po czym usiadłam obok osobnika
przeszkadzającego mi w wylewaniu łez.
hmm obstawiam ,że to Maciek przyszedł! :D
OdpowiedzUsuńświetnie :*
Uważaj, bo Ci powiem, haha. ;D
Usuńfajnie się zaczyna, ciekawe kto to przyszedł.
OdpowiedzUsuńdodaję do obserwowanych ;)
pozdrawiam i zapraszam do siebie :))
Cieszę się, że się podoba. ;)
UsuńDziękuje Ci za Maćka :)
OdpowiedzUsuńMiałam niesamowitą przyjemność poznać Go , jak zgubiłam sie na hali :D
czułam się przy nim jak krasnoludek chociaż sama mam 170 ;p
jak zwykle świetne ;) dodaje do obserwowanych i zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuń