Życie może być długie, albo krótkie.
Zależy jak bardzo jesteś głupi.
-Kostek?! –
niemalże
krzyknęła,
ale cóż
chcieć,
zdenerwowałam się.
– Do jasnej cholery co Ty tutaj robisz o tej godzinie?!
-Mi też miło Cię widzieć. – mruknął pod nosem i
wszedł do środka
strącając przy tym moją rękę z futryny drzwi.
-Mhm. Tylko
tyle? – jęknęłam i zatrzasnęłam drzwi. – Czego
chcesz?
-Muszę Ci coś powiedzieć. – machnął rękoma i usiadł na
salonowej kanapie.
-Więc słucham.
-Mogłabyś mi nie przerywać?! – oczywiście kiedy się denerwuje to dużo gestykuluje rękoma więc tak też było i tym razem.
Kiedy kiwnęłam
głową
na znak zgody zaczął
kończyć swoje wywody na
temat odwiedzenia mnie. – Nie wiem, nie znam tej całej Aśki czy jak jej
tam. Wiem jedynie, że
jest to Twoja przyjaciółka. – machnął ręką, a mnie wyraźnie zainteresował
swoimi opowieściami,
choć
nie wiedziałam do czego zmierza. – Ale niech uważa na to, co robi, daję jej dobrą radę.
-Ale o co..
Oczywiście nie dokończyłam, bo nim się pozbierałam do
wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi.
Zadziwiona tą
całą
sytuacją
poszłam zagasiłam wszędzie
światło
i poszłam do sypialni, gdzie wygodnie ułożyłam się na łóżku. Jednak nie
mogłam zasnąć,
bo w głowie cały czas miałam słowa Kostka i myślami błądziłam w zupełnie
innym świecie.
Sen znużył
mnie dopiero około godziny czwartej nad ranem.
***
Mijały
kolejne dni, tygodnie i miesiące.
Gra Skry nie wyglądała
tak jak miała wyglądać, ale jakoś musieliśmy to przetrwać, a szczególnie
Ci, którzy byli związani
z siatkarzami tak jak i ja oczywiście. Mój związek z Maćkiem szedł w
bardzo dobrą
stronę.
Choć
czasem były kłótnie to nie zmienia to faktu, że dogadywaliśmy się bardzo dobrze. A
kłótnie? Są
w każdym
związku
i do tego trzeba przywyknąć.
Jednak każda
kłótnię
przetrwaliśmy
i bardzo dobrze. Bo jak to kiedyś ktoś mądry powiedział
kłótnie wzmacniają
związek.
Chwała mu za to! Każdego
dnia przekonywałam się
do słów Konstantina, które zapadły mi w pamięci i domyśliłam się nawet o co mu
chodzi, jednak póki nie robił nic złego nie chciałam ingerować w ich życie, bo po co? Z
dnia na dzień
można
było czuć
atmosferę
świąt wielkanocnych. Od
Bożonarodzeniowych
czas szybko zleciał do marca. To były pierwsze święta, których nie spędziłam z bratem i szczerze
mówiąc
nie żałowałam.
Każdego
dnia pogoda się
poprawiała i słońce
wychylało się
zza chmur. Początek
marca minął
dość
spokojnie, szczególnie pierwsze dni. Ale oczywiście nie obeszło się bez dnia, który
znienawidziłam od dnia, kiedy straciłam tatę. Tak, dobrze myślicie. Niejaki
Dzień
Kobiet. Ale przecież
nie można
żyć wiecznie
wspomnieniami, prawda? Tak, więc
Glowa do góry i przed siebie, czy jak to się tam mówi, bo za bardzo nie wiem.
Obudziłam
się
o dziesiątej.
Jakoś
tak wyszło, że
nie wybierałam się
na trening chłopaków i mogłam spokojnie posiedzieć w domu. Zwlekłam się z łóżka i pierwsze co
zrobiłam to weszłam do łazienki zabierając wcześniej z szafy
ciuchy. Wzięłam
zimny prysznic, aby się
rozbudzić,
po czym otarłam ciało puszystym ręcznikiem i ubrałam się. Włosy spięłam w luźnego koka i
zrobiłam delikatny, nie rzucający
się
w oczy makijaż.
Kiedy opuściłam
pomieszczenie zwane łazienką
zaścieliłam
łóżko
i udałam się
do kuchni. Śniadanie
to u mnie był standard: płatki z jogurtem, więc tak też było tym razem.
Ale oczywiście
ni mogłam spokojnie zjeść,
bo jakiś
nieproszony gość
wpadł na pomysł, aby zakłócić
mój spokój i zacząć
walić
do drzwi. Zeskoczyłam z wysokiego taboretu i ruszyłam na przedpokój w celu ich
otworzenia.
-Diana! –
skąd
je wiedziałam, że
to będzie
ona?
-Co jest? –
wpuściłam
ją
do środka
i skinieniem ręki
zaprosiłam ją
do salonu.
-Czy zawsze
musi coś
być?
-Gdyby nie
było to coś
ważnego
nie wpadłabyś
do mnie po godzinie dziesiątej.
– jęknęłam pod nosem i
usiadłam obok niej. – Więc?
-Czemu Ty musisz
mnie tak znać?!
– niemalże
krzyknęła,
ale długo nie musiałam czekać,
aby usłyszeć
jej śmiech.
– Aleks zapytał się
mnie czy chcę
z nim być!
– pisnęła.
-Chyba się nie zgodziłaś? – z mojej twarzy
zniknął
uśmiech.
-No pewnie,
że
się
zgodziłam! – klasnęła
w dłonie i zaczęła
podskakiwać
na kanapie. – Jak mogłabym się
nie zgodzić
skoro on jest taki cudowny ?!
-Mhm,
jasne. – mruknęłam.
– Coś
jeszcze?
-Nie
cieszysz się?
-A
powinnam?
-A nie? –
jak ja bardzo lubię,
kiedy odpowiada pytaniem na pytanie, po prostu to kocham!
-Jakoś nie bardzo.
Przepraszam Cię,
ale jestem zajęta.
– wstałam i podeszłam do drzwi dając jej tym samym znak, aby wyszła.
-Ale o co
Ci chodzi? – podeszła do mnie. – Dlaczego nie cieszysz się z mojego szczęścia?
-Jak Cię skrzywdzi nie
przychodź
do mnie, ja ostrzegałam. – wysiliłam się na uśmiech i zamknęłam dosłownie
przed jej twarzą
drzwi.
Zapewne nie
zrozumiała o co mi chodzi, ale co tam, ważne, że powiedziałam jej te parę słów, które i tak
pewnie nie dotarły do niej. Usiadłam przy kuchennej wyspie i powróciłam do konsumowania
swojego śniadania.
Tym razem rozległo się
pukanie do drzwi, kiedy zdążyłam
już
zjeść
i umyć
brudne naczynia. Ponownie do nich podeszłam i otworzyłam je, a zanim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć
poczułam jak czyjeś
wargi napierają
na moje. Od razu poczułam ich smak, który nie był mi obcy.
-Maciek. –
mimowolnie się
uśmiechnęłam, a ten mocno
mnie przytulił, tak jakby nie widział mnie wieki.
-To co
dzisiaj robimy? – spojrzał na mnie kiedy wygodnie rozsiadł się na kanapie w
salonie.
-Nie wiem
jak Ty, ale ja dzisiaj nie ruszam się z domu. – zaśmiałam się i usiadłam obok
niego. – Dzisiaj siedzę
w domu i się
stąd
nigdzie nie ruszam.
-Ale
przecież
to jest Twoje święto. – przygarnął mnie do siebie i
pocałował we włosy. – Powinnaś
świętować, a nie siedzieć w domu.
-dla mnie
nie ma takiego święta w kalendarzu. –
spojrzałam w odległy punkt na ścianie.
– Od czasu, kiedy straciłam ojca, nie obchodzę tego dnia, bo przypomina mi
to święto o nim.
-To, że nie masz ojca
nie znaczy, że
nie możesz
cieszyć
się
z tego dnia. – powiedział podniesionym głosem, ale nie przestawał mnie obejmować.
-Nie
zrozumiałeś,
czy po prostu udajesz, co?
-Diana, do
cholery! – tym razem już
krzyknął
i podniósł się.
– Masz osobę,
która Cię
kocha, a Ty jak zwykle narzekasz na to, że nie masz ojca!
-Nie krzycz
na mnie! – nie byłam dłużna
jego tonowi głosu. – Dla mnie nie istnieje ten dzień i nic nie zmieni
faktu, że
wykreśliłam
go z kalendarza!
-Nie rób z
siebie ofiary losu, bo to już
staje się
nudne, do cholery! – nie obniżał
swojego tonu, wręcz
przeciwnie. Z każdą chwilą mówił coraz głośniej, o ile można było to nazwać mową, także wiecie. – Nie tylko
Ty straciłaś
kogoś
bliskiego, a każdy
inny żyje
normalnie i nie powraca do tego! Weź zastanów się czego chcesz, a
jeżeli
zmądrzejesz
to przyjdź
do mnie.
Tak po
prostu wyminął
mnie i wyszedł trzaskając
za sobą
drzwiami. A ja? Jak to ja stałam oniemiała. Jedynie po moim policzku spływały
łzy. Szybko je otarłam i rozsiadłam się na kanapie. Włączyłam kwadratowe
pudło zwane telewizorem, ale w prawdzie nie interesowało mnie to, co się tam dzieje. Każda myśl, która krążyła w mojej głowie
była przepełniona zaistniałą
sytuacją
i tymi słowami, które wypowiedział. Z jednej strony miał rację, ale z drugiej
cholernie mnie zranił. Doskonale wiedział jak ważni byli dla mnie moi rodzice,
a on po prostu wziął
to zignorował i jak gdyby nigdy nic wyszedł bez słowa wyjaśnień. Całe popołudnie
spędziłam
nad rozmyślaniem
o tej sytuacji, ale stwierdziłam, że nie odezwę się do niego
pierwsza. Przecież
ja mu nie wypominałam śmierci
jego ukochanej dziewczyny, prawda? W spokoju i samotności ugotowałam
sobie obiad, który o dziwo, zjadłam spokojnie i bez żadnych przeszkód,
co u mnie było rzadkością. Wieczorem, kiedy
szykowałam się
do wyjścia
na jakąś
kolację
usłyszałam cichy odgłos pukania do drzwi. Niechętnie do nich podeszłam i
otworzyłam je, a wtedy Maciek porwał mnie w swoje objęcia.
-Przepraszam.
– szepnął
wprost do mojego ucha.
-Nie
przepraszaj, miałeś
rację.
-Ale nie
powinienem był tak krzyczeć.
– ujął
moją
twarz w dłoni i czule mnie pocałował. Nie było to zachłanny pocałunek, wręcz przeciwnie. Był
on wypełniony czułością i miłością. – Przepraszam.
-To ja
powinnam Cię
przeprosić,
miałeś
rację
mówiąc
to wszystko.
-Możliwe, ale nie
powinienem był tak reagować.
– jeszcze raz mnie przytulił do siebie. – Mam coś dla Ciebie.
-Maciek..
-Wiem, że nie lubisz tego
dnia. – przerwał mi. – Ale ja nie wyobrażam sobie, abym tak po prostu ten
dzień
przeżył
nie dając
prezentu swojej ukochanej.
-Nie musisz,
naprawdę.
– niepewnie uniosłam kąciki
ust ku górze i zamknęłam
za nim drzwi, po czym przeszliśmy
do salonu.
Usiedliśmy na kanapie, a
ten z kieszeni koszuli wyjął
malutkie pudełeczko. Na jego twarzy zagościł uśmiech, a ja spojrzałam na
niego ze zdziwieniem w oczach.
_______________________________________________
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale w ostatnich dniach mój internet odmówił mi posłuszeństwa. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. ;).
Przyspieszyłam akcję, ale to dlatego, że było mi to potrzebne dla potrzeb opowiadania. ;)
Pozdrawiam! ;*
no chyba zareczynowego pierscionka nie wyciagnal?XD
OdpowiedzUsuń;>
UsuńHmmm...czyżby to był zaręczynowy pierścionek? Bo to była moja pierwsza myśl! :)) Ale od początku! To jak się zachował Maciek to było karygodne! Jak mógł tak na nią nakrzyczeć?! Przecież strata kogoś ważnego jest czymś strasznym i wcale jej się nie dziwię, że nie lubi tego dnia. Na szczęście Maciek przeprosił, i dobrze! Bo już w głowie układałam sobie kazanie, które chciałam wygłosić :D
OdpowiedzUsuńCo do Aśki, to głupio robi, ale w sumie ona nie zna Aleksa, a miłość jest ślepa, więc chyba po prostu musi przeżyć ten ból i wtedy zrozumie, że Diana miała rację :)
Rozdział jak zwykle baaaaardzo ciekawy :)) Dobrze, że przyspieszyłaś akcję, ja też chyba będę musiała to zrobić u siebie :D
Pozdrawiam serdecznie! :)
Cieszę się, że się podoba no i odetchnęłam z ulgą wiedząc, że nie będziesz prawiła kazania na temat Maćka. ;D.
UsuńNo Aśka widocznie musi przeżyć zawód miłosny, żeby zrozumieć o co mu chodziło, ale nie powiem co się stanie. ;)
No tak, trochę przyspieszyłam akcję, bo ostatnio miałam mało czasu, brak internetu w ostatnich dniach dlatego tak wyszło, ale to na potrzeby opowiadania, o! ;D
Również serdecznie pozdrawiam! ;)
Aśka z Alkiem oby tego nie żałowała.Czyżby Maciek miał się oświadczyć Dianie.Pozdrawiam i zapraszam.
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
;)
UsuńNie to raczej nie zaręczynowy, za szybko by to było i w ogóle, ale mogę się mylić :D oby Aśka nie żałowała tego ,że zgodziła się być z Aleksem bo on jak my wiemy chce ja wykorzystać, ale cóż Diana uprzedzała! :D już miałam hejtować Maćka za to ,że na nią nakrzyczał i w ogóle, ale na szczęście (JEGO :D) przeprosił :D
OdpowiedzUsuńA no widzisz, może i krzyczał, ale kocha i przeprosił, haha. ;D
UsuńWitam! ;D
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/ zapraszam na nowe opowiadanie o Grześku Kosoku ;) Mam nadzieję, że wyrazisz opinię :D
Pozdrawiam E. :)
;)
Usuń